Jest taka zabawka, którą moje córki bawią się codziennie od półtora roku. Niezależnie od humoru, pogody za oknem czy dnia tygodnia niewielki króliczek wędruje z jednej pary małych rąk do drugiej i do tej pory nie znalazł stałego miejsca w dziecięcym pokoju. Ciągle jest w użyciu i codziennie widuję go gdzie indziej: na parapecie, w biblioteczce między książkami, w łóżku albo na półce z lalkami. I obowiązkowo w plecaku spakowanym na nocowankę u dziadków. Trudno o lepszą rekomendację niż ta, którą dzieci wystawiają zabawkom zupełnie nieświadomie, po prostu sięgając po nie dzień po dniu, tydzień po tygodniu i miesiąc po miesiącu. Królik Alilo to jedna z najlepszych zabawek, jakie pojawiły się w naszym domu, dlatego polecam go każdemu, kto chce obdarować milusińskich na Gwiazdkę, Dzień Dziecka czy urodziny czymś naprawdę wyjątkowym.
4 W 1
Znamy się z Alilo już tak długo, że nie mam żadnych wątpliwości, za co moje córki go pokochały i dlaczego ich uczucie do różowego króliczka nie tylko nie słabnie, ale wręcz przybiera na sile. A sami przyznacie, że zazwyczaj dzieje się coś zupełnie odwrotnego – im dłużej dziecko ma jakąś zabawkę, tym mniej się nią cieszy i rzadziej się nią bawi. Ale Alilo nie jest typową zabawką: to odtwarzacz muzyki, dyktafon, lampka nocna i figurka sympatycznego króliczka, którą można się bawić tak samo jak lalką czy pluszowym misiem, w jednym. Zanim zdradzę, za co moje córki lubią go najbardziej, poznajcie wszystkie cechy naszego modelu.
ALILO HONEY BUNNY G6
1️⃣ Głośnik o mocy 3W
Królika dobrze słychać nie tylko w pomieszczeniach, ale również na zewnątrz. Wiele razy zabieraliśmy go ze sobą do ogrodu, na spacery i na plac zabaw i we wszystkich tych miejscach głośnik dobrze sobie radził. Jakość dźwięku jest doskonała jak na zabawkę. Wróć! Jest po prostu doskonała – żadnych szumów, żadnych trzasków, żadnego pojękiwania przy słabej baterii. Dopóki akumulator działa, dopóty królik gra i świeci z pełną mocą.
2️⃣ Wytrzymała konstrukcja z ABS
ABS to tworzywo o dużej twardości i odporności na zarysowania stosowane w obudowach aparatury elektronicznej i sprzętach AGD. Producent zapewnia, że ABS jest nawet trzydzieści razy twardszy od zwykłego plastiku! Nigdy nie rzucałam króliczkiem o podłogę z premedytacją, ale kilka razy spadł córkom na ziemię przez przypadek i nic mu się nie stało. Od półtora roku wygląda tak, jakby przed chwilą został wyjęty z opakowania.
3️⃣️ Miękkie, świecące uszka
Uszy króliczka świecą kilkoma kolorami, które płynnie po sobie następują. Łagodne światło dobrze sprawdza się jako nocna lampka, odstraszacz potworów i ciesząca oko dekoracja pokoju. Miękkie uszy nadają się również do… gryzienia, bo są wykonane z bezpiecznego materiału. Świecące uszy można włączać lub wyłączać w zależności od potrzeby.
4️⃣ Bateria-akumulator z kabelkiem USB
W sprzętach grająco-świecących zazwyczaj baterie kończą się szybciej niż paczka żelków. Na szczęście akumulator w Alilo można ładować tak samo jak telefon czy baterię od aparatu, korzystając z dołączonego kabla USB. To bardzo wygodne i ekologiczne rozwiązanie. Dziewczyny przynoszą mi rozładowanego królika, podłączam go do komputera, a za kilka godzin (kiedy czerwona diodka na przedzie zabawki przestanie się palić) Alilo wraca do zabawy.
5️⃣ Fabrycznie wgrane polskie piosenki i bajki, biały szum, muzyka klasyczna oraz utwory w języku angielskim
Na karcie pamięci króliczka zapisane są różne utwory, dlatego po naładowaniu baterii odtwarzacz jest od razu gotowy do użycia. Na sam początek przygody z Alilo fabrycznie wgrane piosenki i bajki starczą w zupełności. Przykładowe piosenki i kołysanki: Z popielnika na Wojtusia, Aaa kotki dwa, Wlazł kotek, Boogie, Jadą misie, Jagódki, Koła autobusu. Kiedy córki były młodsze, czasami włączałam im na noc biały szum – to zdecydowanie wygodniejsze niż stanie przy łóżku dziecka z włączoną suszarką.
6️⃣ Blokada klawiszy
Ta opcja przyda się wtedy, kiedy dziecko jest zbyt małe, żeby zrozumieć, na jakiej zasadzie działają przyciski na króliczku, ale zbyt ciekawe, żeby się im oprzeć. Po uruchomieniu blokady (wystarczy przytrzymać przez 2 sekundy przycisk play/stop) maluch może klikać ile wlezie, a piosenki będą się odtwarzać bez zakłóceń. Świetne rozwiązanie!
7️⃣ Automatyczne wyłączanie
Króliczek wyłącza się samoczynnie (przechodzi w stan uśpienia) po 30 minutach. Jeśli dziecko zostawi grającego króliczka, a samo zajmie się czymś innym, zabawka przestanie grać i nie będzie marnować energii. Żeby wyłączyć Alilo „do końca”, trzeba przekręcić przełącznik-ogonek do momentu, w którym usłyszymy charakterystyczne kliknięcie.
8️⃣ Funkcja dyktafonu
Przyznaję, że do tej pory nie rozszyfrowałam, jak działa ta funkcja. Ale moje córki już od dawna obsługują dyktafon bez problemu: nagrywają swoje piosenki albo opowiadania, a kiedy młodsza córka przebywała przez długie tygodnie w szpitalu, przesyłały sobie przez Alilo pozdrowienia. Jakość odtwarzanego dźwięku nie jest idealna, ale na domowe potrzeby dzieci jest w zupełności wystarczająca.
9️⃣ 4GB pamięci z możliwością wgrywania własnych plików
To moja ulubiona funkcja. Karta pamięci jest tak pojemna, że nigdy nie udało mi się jej w całości zapełnić piosenkami i audiobookami. Przesyłanie plików na kartę jest bardzo proste – po podłączeniu króliczka do komputera kablem USB pojawia się okno z poszczególnymi folderami, np. muzyka, bajki, nagrania własne.
🔟 Czas pracy baterii: 5 godzin
Zdarza się, że Alilo ląduje na moim biurku co drugi dzień („Mamo, załadujesz nam króliczka?”), kiedy dzieci bawią się (z) nim wyjątkowo intensywnie, ale przeważnie jedno ładowanie starcza na tydzień odtwarzania. Wbrew pozorom pięć godzin to wcale nie tak mało czasu!
ALILO POMAGA ROZWIJAĆ DZIECIĘCE PASJE
Moje córki mają bardzo sprecyzowane marzenia: chcą zostać księżniczkami, muszkieterkami i baletnicami. Tak, jednocześnie. Nie, to się wcale nie wyklucza. Tak, w dążeniu do realizacji tych wszystkich celów pomaga im Alilo. Jak to możliwe?
Dziewczynki uwielbiają zajęcia ruchowe. Mogłyby szaleć całymi dniami na placach zabaw, jeżdżąc na rowerze czy hulajnodze albo po prostu spacerując. Nie zawsze starcza mi jednak czasu na to, żeby zadbać o ich ciało w takim samym stopniu, w jakim troszczę się o ich ducha, ucząc je w domu, ale na szczęście one same dobrze wiedzą, czego im trzeba, więc w każdej wolnej chwili wymyślają sobie ćwiczenia gimnastyczne.
Najbardziej lubią ruszać się w rytm ulubionych piosenek lub melodii i właśnie tutaj z pomocą przychodzi im króliczek Alilo. Dzieci mogą odtwarzać muzykę, kiedy i gdzie chcą, i co najważniejsze – mogą to robić samodzielnie. Nie muszą prosić mnie o włączenie wybranej płyty na domowym sprzęcie audio, bo wystarczy, że uruchomią króliczka, a on im zagra to, na co będą miały ochotę. Obsługa Alilo jest bardzo prosta i intuicyjna, moje córki szybko nauczyły się, do czego służą poszczególne przyciski oznaczone czytelnymi ikonami (np. nuta – odtwarzanie muzyki, latarka – funkcja świecących uszu, mikrofon – funkcja dyktafonu, książka – odtwarzanie bajek).
Ale jak się ma Alilo do księżniczki, muszkieterki i baletnicy, o których wspomniałam wcześniej? To w sumie dość proste:
– przy spokojnych melodiach córki ćwiczą eleganckie stawianie kroków, dyganie i równowagę (z książką na głowie), tak żeby w razie, gdyby kiedyś przypadła im w udziale jakaś korona, potrafiły się z nią stosownie poruszać;
– w rytm szybkich, skocznych piosenek wymachują rękami i nogami, podskakują, robią przysiady i markują szermiercze ruchy;
– melodie z ulubionych baletów (Jezioro łabędzie i Dziadek do orzechów) w mgnieniu oka zmieniają zwykły korytarz albo pokój dziecinny w salę baletową, gdzie można do upadłego ćwiczyć stanie na palcach, piruety i skłony z uniesionymi rękami.
Króliczek Alilo jest jedną z ulubionych zabawek moich córek, bo można się nim bawić na wiele różnych sposobów – odtwarzanie muzyki to zaledwie jedna z morza możliwości. Dla mnie jego największą zaletą jest wspieranie radosnych, autentycznych, dziecięcych pasji – to właśnie z takich mniej lub bardziej szalonych marzeń wieku dziecięcego biorą się przecież później wybitni artyści, sportowcy czy badacze. Kto wie, może będę mieć w przyszłości pierwszą w rodzinie baletnicę albo florecistką?
Zabawkę można kupić u polskiego dystrybutora: Alilo Honey Bunny G6.
KONKURS
W podziękowaniu za Waszą obecność, komentarze i dziesiątki kciuków oraz serduszek przygotowałyśmy dla Was wspólnie z Alilo konkurs, w którym można wygrać królika Alilo Honey Bunny G6 (taki sam model, jaki pojawił się w recenzji) w wybranym kolorze (czerwony, niebieski lub różowy). Dodatkowo za drugie i trzecie miejsce przyznamy po jednej torbie Funny Bunny Bag w wybranym wzorze (Blue, Pink, Stars, Jeans).
ZADANIE KONKURSOWE
Na jesienne chandry i smuteczki najlepsze są rogale marcińskie i kawa, wiadomo. Jaką książkę do tego zestawu moglibyście nam polecić? Wystawcie nam receptę na coś optymistycznego – dla dzieci lub młodzieży. Weźmiemy pod uwagę nie tylko to, co nam zaproponujecie (bo gusta są różne), ale przede wszystkim sposób, w jaki to zrobicie. Czekamy na Wasze słowne recepty do 26 listopada 2017 do godziny 23:59. Wyniki opublikujemy do końca miesiąca w zaktualizowanym wpisie.
Powodzenia!
WYNIKI
Drodzy Dżinternauci! Dziękujemy Wam wszystkim i każdemu z osobna za recepty, które nam wystawiliście. Już samo ich czytanie wywołuje uśmiech na naszych twarzach, odświeża czytelnicze wspomnienia oraz inspiruje. A to dopiero początek, bo mamy zamiar stosować się do Waszych książkowych zaleceń, kiedy udzieli nam się jesienno-zimowy blues. Z ogromną radością
będziemy wspinać się po lianach i skakać do wody, pędzić przez wysokie trawy, aż zabraknie tchu. Wirować wokół ogniska i nasłuchiwać dzikich odgłosów, budować kolorowe szałasy i zbierać talizmany. Wszystko z najsympatyczniejszą piratką pod gorącym afrykańskim słońcem – z Lotte i jej przyjacielem tukanem Igorem o czarnoatramentowych piórach. Przy tej dwójce świat staje się nasycony głębokimi barwami i pełen radosnych przygód. W sercu robi nam się ciepło i zupełnie weselej, cera też jakby muśnięta słońcem…
Nasze codzienne piękne i zabawne chwile spróbujemy przywoływać wraz z tworzonymi z naszymi dziećmi i mężami tomikami z serii Przygód tysiące rodzinki wesołej jak słońce (słońce kochamy na równi z kawą i tym co czekoladowe!).
Te dwie recepty zdecydowałyśmy się nagrodzić torbami Funny Bunny Bag.
Receptą, która ujęła nas najbardziej (zarówno oryginalną formą, jak i przezabawną treścią), jest ta, która odnosi się do znanych nam doskonale książek, których ulubione fragmenty cytujemy z pamięci. Pewnie i Wy znacie je doskonale, a jeśli nie, to prędzej czy później poznacie, bo te tytuły, choć całkiem nowe, weszły już do kanonu lektur. Panie i Panowie, po tym jakże enigmatycznym wstępie mamy przyjemność ogłosić, że królik Alilo trafia w ręce Dagmary Tarki za receptę z Przychodni Optymistycznego Strojenia i Regulowania Odbiorców Książek Dziecięcych i Młodzieżowych Poradni Bibliofila Chwilowo Niedomagającego z Powodu Jesiennej Chandry i Smuteczków.
Drogie Panie (Magdalena, Patrycja Głog, Dagmara Tarka), zgłoście się do nas w wiadomości prywatnej z danymi teleadresowymi, napiszcie, jakie wzory worków i kolor króliczka wybrałyście, a pozostałych zapraszamy do lektury nagrodzonych i wszystkich pozostałych recept – uśmiech gwarantowany!
W naszym domu sprawdza się seria książeczek ‚Raz dwa trzy’ (‚widzimy’, ‚slyszymy’, i ‚mowimy’). To pierwsze książeczki, na które nasz maluch zaczął żywo reagować. Obserwowanie jego reakcji na kolejne obrazki od razu wywołuje uśmiech na twarzy i poprawia humor. Widzieć jak całuje wielkie czerwone usta murzynki i gaworzy po swojemu – bezcenne!
Właściwie na każdy nastrój możemy całą rodziną polecić trylogię (jak na razie;-) „Lil i Put” – Maćka Kura i Piotra Bednarczyka. Przy czytaniu tych komiksów chichraliśmy się wszyscy (2+3) straszliwie – urzekł nas świat Małoludów i ich barwne, wielopoziomowe przygody, cudne ilustracje ze świetnymi kolorami, a wiele humorystycznych odzywek weszło do naszego codziennego słownika (No ba!). A do tego zaraziliśmy i nadal zarażamy tą optymistyczną serią rodzinę i znajomych 😀 Szczerze polecamy!
Ostatnimi czasy u nas w domu króluje “Rok w krainie czarów”. Moim skromnym zdaniem- lekarstwo na wszelkie zło, które poprawi humor każdemu i to w każdych warunkach. Kiedy jest nam zimno, a na dworze plucha i deszcz, wystarczy otworzyć ową książkę na stronie np. ‘lipiec’ i przenieść się do magicznej, słonecznej krainy. Uczta dla oka i ucha (bo to dziecko opowiada nam, co się dzieje, a my tylko słuchamy). Kiedy z kolei jest nam za gorąco, możemy pojeździć na nartach z Wodnikiem i Paziem Krotochwilem. W każdym miejscu i o każdej porze możemy rownież wspólnie z bohaterami spędzić noc swiętojańską, lub Boże Narodzenie. To, za co kocham tę książkę miłością od pierwszego wejrzenia to fakt, że dzięki niej moja trzylatka pięknie opowiada, wzbogaca słownictwo każdego dnia i rozwija swoją wyobraźnię. Pozwala mi to z optymizmem spojrzeć w przyszłość, bo wiem, że idzie w dobrym kierunku to moje dziecię.
To zależy, czy chcemy pochochotać, pośmiać się w głos, podzielić żartem z innymi, czy też ogrzać duszę, poczytać wspólnie przytulając się przy jesiennej herbatce.
Na pierwszy przypadek najświetniej sprawdza się dla nas seria komiksów „Calvin i Hobbes”, syn zaśmiewa się z żartów Calvina, my podkradamy mu kolejne zeszyty i doceniamy filozoficzne przemyślenia Hobbesa, umowność jego „ożywania” oraz nieporadność rodziców wobec wyzwań wychowawczych 😉
Kiedy wpadamy w bardziej refleksyjny nastrój sięgamy po „Paddingtona”. Świetnie czyta się go na głos, razem z dzieckiem, tłumacząc zawiłości angielskiego humoru i grzejąc się wspólnie w ciepełku dobrego serca Paddingtona i serdeczności jego rodziny. Można też podjeść pomarańczowej marmolady dla ugruntowania optymistycznego nastroju 🙂
RECEPTA 0006354546484893985736234
ŚWIADCZENIODAWCA
Przychodnia Optymistycznego Strojenia i Regulowania Odbiorców Książek Dziecięcych i Młodzieżowych
Poradnia Bibliofila Chwilowo Niedomagającego z Powodu Jesiennej Chandry i Smuteczków
Lekarz specjalista:
Dr Dziesiąta Skarpetka Biała w Czerwone Kropki, pochodząca z prawej stópki małej Be
_____________
/ . . . ” \
/ . . . O \
| . _____.____(_ /
| . . |
| . —–(
| . |
|_._. _|
L L
PACJENT:
Dżin z tomikiem
______
/______|___
/ Dźin /
/ z tomi- /
/__-kiem___/
( )
( )
( )
( )))
pesel pacjenta: 17060129846
Rp.
1. “Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych)” Justyna Bednarek
2. “Nowe przygody skarpetek( jeszcze bardziej niesamowite)” Justyna Bednarek
Składniki leku: Fantastyczny humor, przebojowe, barwne, przesympatyczne, odważne i pomysłowe bohaterki uciekinierki, które odkrywając nowe i nieznane światy, zmieniają na lepsze nie tylko swoje życie, ale i los wielu napotkanych na swojej drodze osób i zwierząt, przygody które bawią, wpędzają w bardzo dobry nastrój, wzruszają, ciekawią, trzymają w napięciu i zaskakują bardzo pozytywnie.
Dawkowanie:
*Zaleca się przyjmowanie leku minimum 2 x w ciągu doby, od 1 do 5 rozdziałów jednorazowo, po przełknięciu kęsów przepysznych Rogali Marcińskich, aby nie zakrztusić się okruchami podczas czytania, w wyniku nagłego i niekontrolowanego okrzyku “ha, ha, ha”, “wspaniale!”, “co dalej?”, “brawo”, “tak trzymaj”, “nie daj się” “hura”, “pięknie” itd. Czytać pomiędzy łykami wyśmienitej kawy czy gorącej czekolady, aby z wrażenia się nie poparzyć oraz nie poplamić swojej ulubionej bluzki, ukochanej podomki czy skarpetkowej książki, rozkoszując się ulubionym aromatem i smakiem z filiżanki lub kubka.
* Pora przyjmowania leku wg upodobań i możliwości organizacyjnych pacjenta, czyli rano, przed południem, w południe, po popołudniu, wieczorem ( koniecznie przy włączonej lampie czy lampce w pokoju, aby nie popsuć wzroku i zachować go w dobrej kondycji na kolejne lata z uwagi na fakt, że tyle jest jeszcze wydanych i niewydanych książek do przeczytania) lub w nocy ( np. pod kołdrą z latarką, można się poczuć wtedy o 20 lat młodziej, kiedy dla niektórych była to jedyna okazja, aby dokończyć rozdział czy samą książkę przed spaniem, kiedy rodzice gasili światło w pokoju w najlepszym momencie fabuły).
* Sposób przyjmowania leku
1. Czytanie w ciszy i w spokoju, kiedy Dżinowe Pociechy są albo w przedszkolu, albo pochłonięte są bez reszty zabawą w swoim pokoju lub kiedy śpią a druga część Dżina zajęta jest w tym czasie innymi równie bardzo ważnymi sprawami. Najlepiej wtedy wyciągnąć nogi do góry, odprężyć się i zamachać wesoło skarpetkami, które w danej chwili znajdują się na stopach, przegryźć Rogala Marcińskiego, popić koniecznie jeszcze ciepłą kawą i pozwolić się wpędzić w nastrój skarpetkowy, czyli najbardziej optymistyczny.
2. Czytanie na głos dla siebie oraz dla członków Dżinowej Rodziny lub słuchanie pierwszych składanych sylab, wyrazów swoich dzieci, wtedy satysfakcja jest jeszcze większa a poziom optymizmu i motyli w brzuchu gwałtownie wzrasta.
3. W ostateczności słuchanie audiobooku podczas podróży samochodem ( choć w oderwaniu od znakomitych i dowcipnych ilustracji to już nie to samo), podczas stania w korkach, aby rozładować emocje z powodu niekulturalnych i aspołecznych zachowań niektórych kierowców.
* Pozycja i miejsce przyjmowania leku
1. Pozycja siedząca: wygodny fotel w Dżinowym domu, ulubiona kanapa, ławka w parku lub na placu zabaw, skrzynka na narzędzia na balkonie, siedzisko na ganku, stary bujak na strychu ( przy takim czytaniu można nawet przyciąć komara), kamień lub gałąź drzewa w ogrodzie ( koniecznie gruby konar z gałęziami, aby nie fiknąć w dół i spaść boleśnie na cztery litery), szałas w lesie, miejsce siedzące w tramwaju lub autobusie ( należy uważać, aby nie przejechać swojego przystanku, co jest wysoce prawdopodobne).
2. Pozycja półleżąca lub leżąca: łóżko, dywan, koc na balkonie lub we własnym ogrodzie, ręcznik na piasku nad jeziorem lub morzem, wygodny materac w namiocie rozbitym na łące lub w górach. W tej pozycji nie należy pozostawiać gotującego się obiadu bez nadzoru, gdyż potem obiad może być bardziej ciężkostrawny lub może zmienić swoje właściwości smakowe.
*Pożądane i niepożądane skutki uboczne w przypadku kontrolowanego lub niekontrolowanego przedawkowania leku
Przedawkowanie wręcz wskazane, w licznych przypadkach może przyczyniać się do kolejnych powrotów do lektury, do pojawienia się nagłych, głośnych i niekontrolowanych chichotów podczas czytania ( w najcięższym przypadku do odczuwania krótkotrwałych bólów w okolicy przepony ), delikatnych rumieńców, kręcącej się w kąciku oka łzy wzruszenia, czy nieskrywanego uśmiechu będącego najpiękniejszą ozdobą każdego lica. Mogą pojawić się również wzmożone podejrzenia i domysły nasilające się przy rozwieszaniu prania, kiedy nie możemy znaleźć skarpetki do pary ( czy u mnie też dała nogę? ), lub kiedy usłyszymy dziwny i niezidentyfikowany dźwięk z łazienki. W rzadszych przypadkach mogą się nasilać takie dolegliwości jak drętwienie okolic ust od nieustającego uśmiechu, drżenia warg od wzruszenia, przyspieszone bicie serca w związku ze śledzeniem losów skarpetek z wielkim przejęciem czy drętwienie rąk od ciągłego trzymania książki w rękach.
* Przechowywanie leku
W temperaturze pokojowej, miejscu suchym, jasnym i bardzo dobrze dostępnym dla dzieci.
Pieczątka, data i podpis lekarza:
_______________
| | — —-
| GITES | 13 listopada 2017 r. ( 0 ) (o)
| MAJONEZ | J
|___________ __ | v
Niestety pozmieniało mi i zdeformowało misternie tworzone grafiki skarpetki, logo bloga, pieczątki i podpisu 🙁
Trudno, moja wina, że nie przewidziałam takiej sytuacji, pozdrawiam 🙂
Nasz dom jest przepełniony książkami a czytanie naszemu synkowi stało się codziennym rytuałem. Idealnym dopełnieniem wspomnianego rogala, kubka kakao oraz ciepłego koca jest dla nas książka Rotraut Susanne Berner pt. “Jesień na ulicy Czereśniowej”. Chociaż książka składa się z samych ilustracji i nie pada w niej żadne słowo – wciąga od pierwszych stron. Każdego dnia można odkrywać ją na nowo. Pełen detali świat przedstawiony w książce niesamowicie aktywizuje wyobraźnie naszego synka:
latawce tańczące na wietrze, liście spadające z drzew, Ina krocząca przez miasto wraz z osiołkiem, dokąd ona zmierza? I znowu ten mężczyzna z gęsia, czego szuka w centrum handlowym?:-)
Tak można ciągle i ciągle od nowa.
Można by rzec, że każda z postaci prezentuje, poprzez ilustracje, swoją własna, niepowtarzalną osobowość.
Polecamy również kolejne przepięknie ilustrowane i pełne humoru części z tej serii – na każdą porę roku!:-)
Podzielę się książkami, które działają na moich chłopców: starszy (6lat) uwielbia “Mikołajka” – uwielbiam mu czytać ta książkę bo cudownie się śmieje przy niej. Natomiast młodszy (9miesiecy) kocha wszystkie książeczki, które wydają dźwięki jeszcze jedna książka starszego synka – “Książka na złość” dzięki której może odreagować swoje problemy pozdrawiam
Dawno temu na rocznicę ślubu podarowałam Mojemu Mężowi książkę “Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham” Sama McBratneya. Od tamtej pory od czasu do czasu sięgaliśmy po nią i wspólnie czytaliśmy wspominając nasze początki znajomości a potem miłości. Od 2 lat książka spełnia trochę inną rolę. Kiedy nasza 5-letnia córka ma bardzo kiepski dzień, jest obrażona na cały świat i z niczego nie jest zadowolona sięgamy po Tę Książkę. Ona sprawia, że z każdą stroną jest coraz lepiej. Ja jestem jej Dużym Brązowym Zającem a ona Moim Małym Zajączkiem. Kiedy kończymy czytać to nadal trwa nasze “czytanie”. Wymyślamy jak to się kochamy stąd, dotąd i jeszcze dalej. Ta książka sprawia, że się uśmiechamy i wiemy, że mimo różnych dni i nastrojów mamy Siebie. Książka, która w 100% jest bardzo optymistyczna dla każdego 🙂
Serdecznie zachęcam młodsze dzieci do słuchania, a rodziców do czytania dzieciom przygód Kici Koci 🙂 Jako jedną z wielu książeczek edukacyjnych polecam “Kicia Kocia mówi: “Nie!””. Wszystkie dzieci namawiam wierszykiem…
“Drogie dziecko!
Zanim pójdziesz na zakupy, zostań w domu i posłuchaj…
…swojej mamy albo taty, co udzieli cennej rady!
A tę radę dobrze zna od małego kociątka,
a dokładniej od Kici Koci, bo…
Kicia Kocia dobrze wie, że też może mówić “Nie!”.
Wie też, o tym, że gdy dziecko nudzi się,
to do jego małej główki przychodzą różne pomyślunki,
które nie zawsze dobrze skończyć się mogą,
wszak nauka jest bardzo długą i trudną drogą.”
http://imageshack.com/a/img924/9977/e8GWd7.png
Jesienne przygnębienie jest obce tym, którzy odwiedzają Anię z Zielonego Wzgórza. Warto od czasu do czasu przypomnieć sobie, że dobro, piękno i prawda są ponadczasowe i odszukać je w sobie.
Dla mnie zawsze receptą na wszelkie zło i chandrę były i są wszystkie części Jeżycjady M.Musierowicz. Od najmłodszych lat jej książki mnie bawią i poprawiają humor. Każda z jej książek jest przepełniona optymizmem, humorem i dobrocią. Mimo upływu lat niezmiennie bawi do łez Gienia, która wpada na rosołek do obcych ludzi albo latorośle Borejków wymyślające zabawne wierszyki. Mądre, ciepłe książki o kolejnych pokoleniach Polaków.
P. S. Jeśli mogę oddać swój głos na zwycięzcę konkursu to zdecydowanie stawiam na panią Dagmarę Tarka. Trzymam za nią kciuki
Alilo Honey Bunny zawsze roześmiany
czyta, śpiewa, świeci, gra.
Każdy z nim radość ma.
Dla Małych i Dużych niezastąpiony w podróży.
Dżin z Tomikiem o tym przekonał się i do zabawy zaprasza Cię.
Na Jesienne chandry i smuteczki poszukuje książeczki.
Dzieci i dorośli czytają i sobie wzajemnie polecają
optymistyczne bajeczki:
[Dż]czarujące
Interesujace
Niesamowite
[Z]morałem
TOMIKI [em] .
My bardzo lubimy “Przygody Tappiego” Marcina Mortka.
Zalecenia:
By smuteczki i jesienne chandry zniknęły należy stosować się do zasady:
czytajmy minimum piętnaście minut dziennie – codziennie.
Ministerstwo Czytelnictwa Ostrzega:
codzienne czytanie może powodować pozytywne uzależnienie
i wyrobienie dobrych nawyków wśród młodych czytelników:)
“Zakosztuj przygody, bądź posłuszny wezwaniu, teraz, nim minie nieodwołalna chwila. To nic wielkiego; usłyszysz za sobą trzaśnięcie drzwiami, zrobisz jeden radosny krok i rzucisz dawne życie, a wkroczysz w nowe. Potem, pewnego dnia dalekiej, dalekiej przyszłości, możesz tu się przywlec znów, jeśli zechcesz, gdy wysączysz kielich przygody do dna.”
Nic piękniejszego niż przygoda razem z Kretem, Szczurem Wodnym, Ropuchem i Borsukiem w ponadczasowej klasyce “O czym szumią wierzby” Kennetha Grahame’a. To nasz niezastąpiony sposób na nudę i niepogodę. Razem z mężem kochamy tę książkę i zaraziliśmy miłością do niej również naszą córkę. Polecamy ją każdemu, małemu, dużemu, temu kto lubi zwierzaki i temu, kto woli ludzi. W książce postacie zwierząt są pokazane jak prawdziwe osoby, mają swoje domy, meble, a nawet wille. Kłócą się, krzyczą, mają zły humor, a jednak pomagają sobie, troszczą się, biegną z pomocą i oczarowują już od pierwszej strony. Na kartach tej powieści poruszone zostały prawdy, o których obecnie coraz częściej zapominamy. Dlatego też warto do niej wracać i pokazywać dzieciom, żeby choć one wiedziały co tak na prawdę jest w życiu ważne. Wiele mądrości wyczytaliśmy z tej książki i za każdym razem znajdujemy nowe, jest ona dla nas wyjątkowa, zaczarowana i po prostu ciepła, a tego ciepła najbardziej brakuje w ziemne, jesienne dni. Ta powieść poniesie każdego z powrotem w krainę dzieciństwa, wystarczy tylko przyjąć zaproszenie, a resztę wyszumią wierzby…
Ja polecam książkę, która skradła serce mnie i nie jednemu czytelnikowi a nawet tym młodszym ,,Był sobie pies,, . Historia przyjaźni, miłości, tęsknocie, smutku i szczęścia, dobrych i złych przeżyć… W tym betsselerze każdy nawet najbardziej wymagający miłośnik książek znajdzie każde przeżycia nie z jednej ale z dwóch stron bohaterów. Dzieci uwielbiają zwierzaki a historię labradora pokochają od pierwszego przeczytanego zdania. Każda strona sprawi, że będą ciekawe dalszych losów i przygód Baileya. Uwielbiam powracać do tej lektury w szczególności teraz gdy jest zimno. Wystarczy ciepły kocyk, ciepła herbatka z nutką wanilii i cynamonem, oświecona lampka, ogień w kominku, miękka sofa i iść ponownie za śladami niesamowitego psa.
Jestem mamą trójki ukochanych rozrabiaków-najstarszy syn ma 4 lata i razem z nim zmieniała się nasza biblioteka. Od księgi dźwięków, przez ulicę Czereśniowa i wiersze Tuwima po książeczkę bardzo niepozorną kupioną za grosze w pewnym dyskoncie w strefie wyprzedaż: “Szary domek”. Książkę przeczytałam -kawalek dzieciom -reszte sama bo mnie tak zauroczyla, a następnie pobiegłam i dokupiłam jeszcze dwie żeby każde z moich dzieci miało swoją i żeby mogli kiedyś ją czytać z własnymi dziećmi 🙂 Marzy mi się chwilą żeby jako babcia czytać ją wnukom. Jeszcze tyle odkryć książkowych przed nami, a uwielbiamy ten wspólny czas gdzie kawa, słodki wypiek, koc i książka jest najlepszym lekarstwem na wszystkie niepogody. Życzymy wszystkim dużo takich chwil i pięknych emocji z ulubiona książką <3
Moją receptą na przełamanie jesiennej szarugi są książki, najlepiej czytane w towarzystwie dzieci. Zdecydowanym numerem jeden dla mnie i moich dzieciaków jest piękną historia Julii Donaldson “The Gruffalo” o polskim tytule “Grufołak”. Książeczkę zdobią przepiękne ilustracje Alexa Schefflera i dzięki temu możemy ją czytać swoim pociechom również w oryginale nawet młodszym dzieciom. Jest to niesamowita historia przygód małej myszki, kóra swoim sprytem udowadnia, że nie ma takich poblemów, z którymi nie możemy sobie poradzć – bez względu na wszelkie przeciwności. Taka pozytywna historia świetnie nastraja w chłodne, jesienne wieczory. Gorąco polecamy!
Napiszę krótko – “Sceny z życia smoków”.
Dosłownie kilka dni temu kiedy zapalenie ucha niemiłosiernie męczyło małą Ninę a łzy wielkie jak grochy spływały po jej delikatnej buźce – mama Sylwia szybko się zebrała i postanowiła poszukać wyjątkowego prezentu, który sprawi, że uśmiech wróci na twarz chorowitki. W sklepie uwagę mamy przyciągnęła cudowna ilustracja książki Przemysława Wechterowicza “Proszę mnie przytulić” a że wszyscy w naszym domu są mega przytulasińcy właśnie ta książka trafiła do kolekcji. W domu okazało się, że wszyscy w ciszy usiedli przy łóżku Ninki i słuchali jak zaczarowani. Wzruszająca opowieść o przytulaniu i dzieleniu się dobrymi emocjami, których w codziennym życiu bardzo brakuje wielu ludziom.
Mój 5-latek podpowiada mi, że najśmieszniejszą książką w naszym domu są “Historie trochę szalone” , zilustrowane przez samą autorkę – Piret Raud. Opowieści o strachliwym telefonie, który bał się przeraźliwie, gdy ktoś dzwonił. Ernest, który urósł na owsiance babci tak bardzo, iż sięgał głową chmur. Zły nastrój, który wyprowadził się na księżyc, bo stwierdził, że bez niego świat będzie lepszy i radośniejszy. 😀 Te i inne historyjki zawsze poprawiają nam humor. A do tego okraszone są minimalistycznymi rysunkami , tak samo abstrakcyjnymi, jak same historie. Konia z rzędem temu, komu ta niepozorna książeczka nie poprawi humoru ! 🙂
Nie pozostaje mi zatem nic innego,jak zarekomendować tę przezabawną książkę jako receptę dla Dżina na coś pozytywnego. 😉
Dom naszej trzyosobowej rodziny jest pełen książek (zdaniem mojego męża przypomina raczej dobrze zaopatrzoną dziecięcą księgarnię obsesyjnej właścicielki niż lokal mieszkalny) i pewnie wybór ulepszacza humoru codziennie byłby inny. Dzisiaj Judytka (nasza 4,5 latka) wskazała jako najulubieńszą literaturę “Pupy, ogonki i kuperki” Mikołaja Golachowskiego. Dlaczego? Po prostu tak i już. Właśnie – czy dobra książka potrzebuje uzasadnienia, przecież znakomicie broni się sama. Ja natomiast chętnie sięgnę dzisiaj po “A niech to gęś kopnie” Marty Guśniewskiej ze znakomitymi rysunkami Roberta Romanowicza. Dawno już się tak nie chcichrałam, śmiałam, uśmiechałam. Abstrakcyjne poczucie humoru i trafione w punkt puenty. A, że książka choć cudna czytająca się w szalonym tempie na deser rozdział z któregokolwiek tomu Muminków.
http://imageshack.com/a/img922/74/yiTMv5.png
Polecam wszystkie książeczki z serii ” Playtown”. Zatem jest kiedykolwiek wpadnie Tobie w ręce to bierz ją w ciemno. Genialne:) To pozycje z okienkami, a w każdym z nich kryje się kilka słów, czasem zdań, na temat danego przedmiotu lub sytuacji. Zarówno syn jak i znacznie starsza od niego siostra mają ogromną frajdę w szukaniu kolejnych okienek i otwieraniu ich. Gdybym miała odnieść się do jednej książeczki z tej serii to wybór padnie na „Airport” wyd. Priddy Books. A dlaczego? Dzieci uwielbiają te książkę, z jednego prostego powodu – jest tam niezwykłe okienko po odkryciu, którego ukazuje się „Pani, która robi kupę”. Chichot uroczy, bo przecież nic co ludzkie nie jest nam obce, a dzieciom w szczególności.
Gorące promienie słońca, zimne lody, beztroskie bieganie po łące i całodniowe zabawy na świeżym powietrzu odeszły już tak dawno, że o lecie nie wspomina już chyba nikt. Zamiast niego nadeszła szara, deszczowa, chłodna jesień. To niestety czas, kiedy nasze endorfiny się rozleniwiają i powinniśmy zadbać o ich ciągłą aktywność. Dlatego wraz z córką polecamy KSIĄŻKOTERAPIĘ. Nasz autorski program 😉 , stworzony z myślą o wszystkich, którzy kpią sobie z jesiennej szarówki i długie chłodne dni chcą wykorzystać na wartościowe spędzanie czasu razem z bliskimi w dodatku z uśmiechem na twarzy!
Najistotniejszym elementem naszej KSIĄŻKOTERAPII, jest oczywiście książka, bez której byłaby to najzwyklejsza terapia! Dla osiągnięcia najlepszych efektów zalecana jest książka optymistyczna, do których według nas należy „Zula i porwanie kropka”, a dla podtrzymania poziomu osiągniętego optymizmu doradzamy kontynuację terapii w postaci drugiej części zatytułowanej „ Zula w szkole czarownic” (wyd. Nasza Księgarnia). Dlaczego właśnie te? O tym za chwilę. Jeszcze kilka słów o odpowiednim przygotowaniu do KSIĄŻKOTERAPII.
Drugim, aczkolwiek równie ważnym, elementem jest znalezienie minimum jednej osoby, z którą do książkoterapii przystąpimy. Udowodniono, że przynosi ona znacząco lepsze efekty, gdy się do niej przystępuje z kimś, kogo kochamy. Nie od dziś wiadomo bowiem, że przytulanie, kontakt fizyczny z drugą osobą uwalnia oksytocynę – hormon dobrego samopoczucia. Wiek i płeć nie mają znaczenia. Mile widziane są także pieski, kotki, chomiki, króliki czy świnki morskie. Tym co dobre, należy się dzielić, także dobrym samopoczuciem .
Te dwa warunki są absolutnie konieczne, aby do książkoterapii przystąpić, bo bez nich z góry jesteśmy skazani na niepowodzenie. Z kolei do elementów, które można dowolnie modyfikować według własnych upodobań należą:
• wspólny spacer na świeżym powietrzu przed przystąpieniem do książkoterapii (najlepiej załóżcie kolorowe szaliki, śmieszne czapki i kalosze i skaczcie wesoło przez kałuże – im więcej tlenu tym lepiej);
• odsuńcie rolety, firany, zasłony niech wpadnie jak najwięcej światła!
• ciepły koc (jeśli lubimy ciepełko to przyda się bez względu na stopień „grzania” bliskich osób);
• termofor (zalecamy wcześniej sprawdzić stopień odczuwanego ciepła w towarzystwie współtowarzyszy terapii, bo być może będzie całkowicie zbędny);
• gorąca kawa/czekolada/kakao/herbata z sokiem malinowym z babcinej spiżarni (dopuszcza się też sok ze sklepowej półki – książka ma i tak największą siłę działania);
• kilka kostek gorzkiej czekolady (tak! kilka! nie cała tabliczka);
• owoce, warzywa do przegryzania (rodzaj i liczba nie mają znaczenia – na zdrowie!).
Wszystko gotowe? No to zaczynamy !
Jako najlepsze do książkoterapii w okresie jesienno-zimowym wybrałyśmy książki Natalii Sochy, które pozwalają przenieść się do świata pozytywnych czarownic i doskonale się w nim bawić. Pierwsza strona i już wiecie kim są Mela i Hela. Ale zaraz, zaraz, gdzie jest Zula? A jest! U dołu strony! W tej chwili zrobiło jej się błogo, bo do jej nosa dotarł cudowny zapach pieczonego ciasta, w którym wyczuła wanilię i owoce leśne, i bardzo dużo czekolady. Nie wiem jak Wy, ale ja zgadzam się, że nawet jeśli sałata jest zdrowsza, to i tak wszyscy wiedzą, że czekolada smakuje znacznie lepiej, ale wiadomo, że lepiej przesadzić z sałatą niż z czekoladą 😉
Jak zapewne wiecie, w świecie czarów i magii wszystko jest możliwe, co pozwala oderwać się od szarej codzienności i „szaleć” wyobraźni. W mig można wyczarować morelowo-czekoladowy tort z marcepanowymi kwiatkami i posypką z białej czekolady bez konieczności wychodzenia na zakupy i tym samym uszczęśliwić kogoś, kto na tort ma ochotę, a brzydką i ponurą szkołę z obdartą elewacją zamienić w ciągu jednej nocy w szkołę w kolorze soczystej, wiosennej trawy, ozdobionej wszystkimi rodzajami słodyczy, przed którą stoi duża czerwona karuzela, bujaki sprężynowe w kształcie dzikich afrykańskich zwierząt i boisko, na którym murawa aż błyszczy w słońcu, a po obu stronach stoją profesjonalne bramki. Do takiej szkoły chcą chodzić wszystkie dzieci!
Jeśli chcecie się dowiedzieć, jaką moc ma Zula i dlaczego jej włosy błyszczą, gdy czaruje, koniecznie zajrzyjcie do książki! Dowiecie się o kilku jej „wybrykach”, które poczyniła w dobrej wierze, a które rozśmieszą Was i pozwolą zapomnieć o ponurej jesieni. Poznacie jej przyjaciół, kameleona Filipa i kota Pazura. Przekonacie się, jak poradziła sobie z „księżniczką” Druzjanną i dlaczego nie pozwala sobą kierować. No i oczywiście dowiecie się, kim jest Kropek wspomniany w tytule i jaki spotkał go los Gwarantujemy, że nie poprzestaniecie na pierwszej części i czym prędzej sięgniecie po kolejną zatytułowaną „Zula w szkole czarownic”. Zdradzimy tylko, że babcią Zuli jest Wielka Czarownica Liliana, a w szkole odbywają się lekcje znikania, latania i zielarstwa. Brzmi fantastycznie, prawda? Obie książki mają większą moc niż czekolada i działają bez skutków ubocznych 🙂
Jeśli natomiast smuteczek jest BARDZO DUŻY i trzeba działać SZYBKO, to do naszej KSIĄŻKOTERAPII polecamy jedną z książek Elizy Piotrowskiej z serii o Cioci Jadzi (wyd. Media Rodzina). Każda z nich zapewnia niekontrolowany wybuch głośnego śmiechu przeplatanego ze sporą dawką dobrej zabawy. Ciocia Jadzia to ciocia, która zawsze jest zadowolona i uśmiechnięta, nie narzeka nawet wtedy, gdy dostaje pracę w szkole jako woźna („Ciocia Jadzia w szkole”). Jak na woźną przystało, dużo czasu spędza w kotłowni, w której są rury, a w nich pogłos, więc doskonale wie, co się dzieje w szkole i potrafi wpływać na przebieg wydarzeń, by zmieniać wszystko na lepsze 🙂 Jest zawsze gotowa pomóc dzieciom: dołoży kilka groszy do paluszków w szkolnym sklepiku, domaluje wąsy patronowi szkoły w Prima Aprillis, gdy dzieci nie będą mogły dosięgnąć, opatrzy pęcherz na stopie od zbyt ciasnych butów, a nawet naprawi autobus na szkolnej wycieczce! Wszystko to opisane jest w tak dowcipny sposób, że nie sposób się nie roześmiać. Gdy do szkoły przyjechała telewizja, pech chciał, że jednej uczennicy Wiktorii, zrobiła się dziura na rajstopach. A dziewczynka też chciała być w telewizji, tylko bez tej dziury! Dlatego schowała się w łazience i rozpłakała. Wtedy ciocia zajrzała do swojej szafki i wyciągnęła z niej białe kolanówki. Aż trudno uwierzyć, że były tak białe, skoro kotłownia jest cała czarna! Kolanówki miały jeden plus i jeden minus. Plus był taki, że sięgały bardzo wysoko i dzięki temu na nogach Wiktorii wyglądały jak rajstopy. A minus – że pieta była z tyłu kolana 🙂 Wiktoria powiedziała, że nie ma się czym przejmować, bo przecież będą ją filmować od przodu 🙂
Jeśli nie znacie książek o cioci Jadzi to gorąco namawiamy. Cała seria liczy tak wiele tytułów, że świetnie odgoni wszystkie jesienne smuteczki!
“Ciocia Jadzia”
“Ciocia Jadzia na wsi”
“Ciocia Jadzia w Rio”
“Ciocia Jadzia i kolory świata”
“Ciocia Jadzia w Rzymie”
“Ciocia Jadzia w szkole”
“Ciocia Jadzia. Tęcza”
DUŻO RADOŚCI KAŻDEGO DNIA OD NAS – DLA WAS! Pozdrawiamy!
A ja polecam książkę Astrid Lindren pt. LOTTA TRZY OPOWIADANIA. Cudowna książka o małej dziewczynce , która umie zrobić wszystko z pomocą odrobiny szczęścia , które dopisuje każdemu małemu , szczęśliwemu dziecku. Moja córka uwielbia tę książkę , po zapoznaniu się z nią sama stara się być jaj hej bohaterka i zapałem dąży do czego chce.
” być jak jej bohaterka ” Przepraszam za błędy, późna pora po całym dniu spędzonym z moją czwórką cudownych dzieci, pozwoliła im się wkraść.
Polecam książkę; “Szkoła jest super”, ponieważ dzięki niej można dziecku przedstawić, jak funkcjonuje szkoła i szkolne problemy. Z pomocą tej książki dzieci uczą się pokonywać codzienne problemy, oswajają się ze szkołą, uczą się odpowiedzialności. Każde dziecko kiedyś pójdzie do szkoły, dlatego ta książka choć troszeczkę może je przygotować do pójścia w szkolne mury. Dziecku jest zawsze łatwiej w nowej sytuacji, jeśli wcześniej się z nią zapozna, dowie o niej i przekona, co może je tam czekać. Książka “Szkoła jest super” to znakomity sposób na przygotowanie dziecka do zmian, do obycia się z nowym wydarzeniem w jego życiu. Książka ta pozwoli dziecku poczuć się, jakby było ono w szkole. Dzięki niej nie będzie ono zaskoczone tym, co je tam czeka i z przyjemnością będzie chodzić do szkoły.
Cudowne Boże Narodzenie. O radosnym przeżywaniu świąt
Co roku przed Adwentem zaopatruję biblioteczkę Synka w nowe tytuły traktujące o szczególnym czasie, który przed nami. Czasie Bożego Narodzenia. Książek jest sporo, jest z czego wybierać, ale staram się wyszukiwać lektury wartościowe. Zwracające uwagę na to, co dla naszej rodziny w przeżywaniu Świąt jest najważniejsze.
Jak tylko w zapowiedziach Wydawnictwa Promic zobaczyłam Cudowne Boże Narodzenie. O radosnym przeżywaniu świąt wiedziałam, że to jest jedna z lektur, która musi się znaleźć na tegorocznej liście przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia. Książka należy do serii Pomocne elfy, którą mieliśmy przyjemność poznać , stąd nie miałam wątpliwości, że to będzie dobra pozycja. Zarówno pod względem treści, jak i szaty graficznej. Nie pomyliłam się.
Podoba mi się to, że autor nie neguje zewnętrznej otoczki Świąt, ważnej nie tylko dla młodszych, ale również dla starszych. Nie ukrywam, że sama myślę już o formie i treści kalendarza adwentowego przystępnego dla trzylatka, adwentowym wieńcu, świątecznych dekoracjach czy prezentach. Co więcej Ted O’Neal idzie dalej… Wspomina o Świętym Mikołaju i jego pomocnikach reniferach, wymieniając każdego z imienia. Wszystko to jednak przyczynek do ukazania istoty świąt. Na kolejnych stronach, w krótkich rozdziałach znajdziemy rady/przypomnienia od elfów, które sprawią, że Święta Bożego Narodzenia będa cudowne, wyjątkowe, szczęśliwe. Autor odwołuje się do tradycji, która ważna jest szczególnie dla najmłodszych – obdarowywania się prezentami, by za chwilę podsunąć gotową listę podarunków i to nie tylko takich, które da się zapakować w papier. Podsuwa też sposoby na uczynienie świątecznego czasu wyjątkowym i dobrze przeżytym. Pomysły oczywiste, ale o których w codziennej krzątaninie zapominamy: uczestniczenie we Mszy Świętej i innych nabożeństwach, lektura Ewangelii, kolędowanie, modlitwa, życzliwość… Ted O’Neal przywołuje też postać Świętego w czerwonym płaszczu i z białą brodą i wyjaśnia kim był i jakie pobudki nim kierowały, zachęcając tym samym do czerpania przykładu z biskupa z Miry i pokazując, że obdarowywanie może przynieść większą radość niż otrzymywanie.
Tym razem urocze elfy niosą garść informacji o tradycjach związanych z Bożym Narodzeniem oraz rad, jak najlepiej przeżyć ten szczególny, cudowny czas. Skrzaty w warstwie graficznej sprawiają, że uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Ilustrator R. W. Alley jak mało kto potrafił oddać klimat świąt i dziecięcej radości (wszak elfy mają sobie wiele z dziecka i odwrotnie, może poza rozmiarem uszu i nosa 🙂 z tego, co święta ze sobą niosą. To w warstwie ilustracyjnej znajdziemy to wszystko, co sprawia, że nasze otoczenie staje się podczas świąt wyjątkowe: domową szopkę, figurki aniołów, poinsecję, drzewko, ozdoby świąteczne. Ale również to, co przemienia nasze wnętrze: uczestniczenie w nabożeństwie, kolędowanie, jasełka, obdarowywanie innych. A przy każdej ilustracji przychodzi na myśl jedno słowo: wspólne. W rodzinie, z rodzeństwem, we wspólnocie parafialnej, co stanowi istotę świąt. Już sama okładka jest dla mnie wyobrażeniem tego, jak chciałabym, żeby wyglądał nasz czas przeżywania świąt. Razem, twórczo, radośnie, a przede wszystkim po BOŻEMU.
Jak to w przypadku serii Pomocne elfy bywa i ten tytuł jest lekturą nie tylko dla młodszych, ale również dla starszych. Mam wrażenie, że dzieci, które może jeszcze nie wszystko rozumieją, ale wewnętrznie bardziej niż ich rodzice dostrzegają doniosłość tego, co się dokonuje. Rodzice zdają się zapominać, że oto każdego roku dzieje się cud. I to nie ósmy cud świata, a raczej pierwszy i najważniejszy.
Święta Bożego Narodzenia to cud, który trwa i nigdy się nie kończy! Nawet gdyby wszystkie prezenty były nietrafione czy nieładne, wciąż byłyby to cudowne święta. Istotą tych świąt jest bowiem cud, który uczynił dla nas Bóg: zstąpił na ziemię i zamieszkał w naszych sercach!
RECEPTA NA SZCZĘŚCIE
Wystawił Dr Smile,dnia (bo w nocy dżemie) 24 w piątek,to jego ulubiony dzień!
Aby podnieść kąciki ust u uśmiechu nie trzeba kawy,marcińskich czy w łóżku grzechu
Nie trzeba mieć kasy jak lodu,auta z salonu czy faceta z Hollywodu
Wystarczy tylko zgraja dzieciaków,im więcej tym lepiej ,uroczy bystrzaku
I kartka tak długa jak czas w poczekalni u dentysty,byłas kiedy u tego sadysty?
Długopis i najważniejszy składnik wymieszany z chęciami, wyobraźnia co nie ma żadnych granic.
Dziś zamiast odtwarzać gotowe tekst ,będziemy niczym Rutkowski detektyw
I zmyślimy cos sami,z naszych mózgów niech płynie,moc liter i spacji po polskiej krainie
Każdy z nas wymyśla po jednym zdaniu,piszemy lecz zapominamy o czytaniu
Nie pokazujemy nikomu cośmy napisali,tylko kartę zwijamy,nie się domyślają
Zostawiamy znak-ostatnie słowo-ktoś następny dopisuje mu historię nową!
I kartka tak krąży między dzieciakami,sam proces tworzenia lepszy niż czytanie
Gdy już ostatnie litera zakońcy nasza pracę czytamy historię,zabawną,nie ma co!
Jaś pisał o dinozaurze,Ania o księżniczce-wyszło że się pobiora i będą spac w rzeczce
Potem Krzyś dopisał cos o sarnach w lesie,a ja o babcinym starym berecie.
Historia bez sensu-bez morału-bez ortografi,lecz nasz własna i jakże rozbawić potrafi!
Stosowac co dziennie wieczorem,by tryskac humorem!
Recepta na coś optymistycznego :
– Wesoły Ryjek autorstwa Wojtka Widłaka (3 opowiadania 2x dziennie).
Uzasadnienie:
– Ciemno, zimno i ponuro. Poziom energii bliski zera. Jak żyć? Teraz to proste. Bądź jak Wesoły Ryjek. Zainspiruj się przygodami tytułowego bohatera i spójrz na świat jego oczami. Bez roztrząsania problemów i szukania dziury w całym. Bierz życie jakim jest. Dodaj do tego szczyptę wyobraźni i gotowe. A wieczorem między łykiem kawy, a kęsem rogala zapisz w notatniku: Dziś dowiedziałam/ dowiedziałem się, że… Po miesiącu takich spostrzeżeń lek przywracający optymizm gotowy.
W razie konieczności przedłużenia terapii, poleca się sięgniecie po dalsze przygody Ryjka tj. Wesoły Ryjek i Wynalazki, Wesoły Ryjek Powraca, Wesoły Ryjek i Lato, Wesoły Ryjek i Zima. L4 w pakiecie z wyżej wymienionymi tytułami.
Od września moja córka poszła do przedszkola. Od tego czasu napatrzyłam się na różnego rodzaju recepty-brrrrr….dlaczego one nie miały w sobie nic optymistycznego, tylko jakiś łaciński, medyczny bełkot ? :)) . Z panią lekarką mogłabym już spokojnie przejść na “Ty” i umówić sie na kawkę i wspomnianego rogala 🙂 No ale jeśli chcecie jakąś miłą receptę na te pochmurne dni, to proszę…. “Ignaś Kitek architekt”. Oj, dawno nie czytałam tak inspirującej i śmiesznej książki dla dzieci. Wraz z moją 3latką chichramy się niesamowicie czytając teksty typu ” Fuj Ignacy, kochanie! Boskie z tobą skaranie! Co za brud, co za smród, można skisnąć!”. Niesamowita historia ukazująca, że nie należy porzucać swych marzeń, gdyż one są naszym motorem napędowym w życiu. Dążmy zatem do ich spełnienia! Koniec recepty 🙂 Im ona dłuższa, tym czuję się bardziej chora:) Pozdrawiam!
Codzienna dawka “Dzieci z ulicy awanturników”, aplikowane wieczorem “Skarpetki” (obie części) a do tego szczypta “Mysiej orkiestry” z dodatkiem 2 łyżek “Dzieci z Bullerbyn” – sprawdzone i skuteczność potwierdzona przez chorujące na jesienne marudzenie 7,5 letnią pannę L wraz z 35 letnią matką. Jak to nie pomoże to zawsze Piaskowy Wilk może przypomnieć, że “Marudzenie to zepsute gadanie!”
Za oknem kałuże – małe i duże. Pierwszy śnieg już był, ale się zmył. Kolejny katar i ciemności już po szesnastej. Jak żyć? Chandra dopada zanim człowiek zdąży sobie kupić czekoladę. Z resztą jak nawet kupi, to przyjemność to tylko krótka chwila rozjaśnienia, a potem?
A potem trzeba coś zrobić. Coś, by przestać liczyć smutki. Parzymy więc tę kawę, możemy ułamać rogala i siadamy z książką. Jaką polecam? Taką, która przeniesie nas na tropikalne ścieżki.
Przy niej będziemy wspinać się po lianach i skakać do wody, pędzić przez wysokie trawy, aż zabraknie tchu. Wirować wokół ogniska i nasłuchiwać dzikich odgłosów, budować kolorowe szałasy i zbierać talizmany. Wszystko z najsympatyczniejszą piratką pod gorącym afrykańskim słońcem – z Lotte i jej przyjacielem tukanem Igorem o czarnoatramentowych piórach. Przy tej dwójce świat staje się nasycony głębokimi barwami i pełen radosnych przygód. W sercu robi nam się ciepło i zupełnie weselej, cera też jakby muśnięta słońcem… Niesamowita jest ta książka, prawda?
Ach i tytuł jej to oczywiście – “Lotte piratka”. Piękna! <3
Długo rozmyślałam na optymistyczną książką i cały czas z tyłu głowy kołatał mi si tylko jeden tytuł “Superdziadek”! Za każdym razem, gdy wracamy do tej książki rozbawia nas do łez, nie przeszkadza w tym nawet fakt że niektóre opowiadania znamy na pamięć :). Chciałabym aby moje dzieci miały właśnie takich Superdziadków, i Babcie oczywiście również, które dla swoich wnucząt będą w stanie założyć za ciasne buty, zjeść pomidorową z dodatkiem mydła albo ugotować kaszkę na śniadanie z bułki tartej ;). Mam nadzieję, że gdy już przejdą na zasłużoną emeryturę, z chęcią będą spędzać jeszcze więcej czas ze swoimi wnukami. A tym, którzy nigdy nie spotkali Dziadka Felicjana i jego wnuczki Dorotki polecamy całym sercem zaglądnąć do książki 🙂 a szczególnie teraz, gdy w styczniu obchodzić będziemy ich święto 🙂
Napisze tak, my swojego Wspaniałego Pomocnika Mamy 😉 <3 Alilo Kochamy , a tym razem dla Chrześniaka Bruno Gramy ,booo wiemy że śni o Nim a co polecić możemy… Ochhhh mamy sporo tego, ale jako że ostatnio był dzień pluszowego misia a i u na zagościła niedawno książeczka magiczna , wręcz idealna do tego zadania … tadammmm przedstawić chcemy a zarazem polecić wszystkim " Proszę Mnie Przytulić " , Przemysława Wechterowicza i Wspaniałe i cieszące oko ilustracje ,idealne wręcz dla naszego smaku od Emili Dziubak . To bardzo , w tych czasach niszowa sytuacja jaką pięknie możemy przedstawić i wpoić ten prosty ale zarazem tak miły gest swym pociechom . Tuuulenie , przytulanieeee , ściskanieeeee , uczuć okazywanie i tu nie tylko malec się przytula o nie tu pokazują że i ci więksi też maja do tego prawo a nawet powinni bo to przecież My sami dajemy przykład dzieciakom , to nas One naśladują i tuuu teraz wszystko w naszych rękach a i kończąc … bo ja mam zawsze problem z … rozpisywaniemmm 😉 hihiii teraz Wszystko w Waszych rękach 😉 <3 i na usta x ciśnie mi się piosenka …
Na jesienne smuteczki to najlepiej do kawy i rogala dobry serial mieć! Moja recepta ma pięć odcinków. Radzę zacząć od początku, by delektować się rozwojem akcji. No chyba, że jesteście z tych, co zaglądają od razu na ostatnią stronę książki i oglądają najpierw końcowe sceny w filmach. Warto jednak posłuchać i sięgnąć po pierwszy odcinek, a właściwie po pierwszą część, bo to serial, ale w książkach. Zaczynamy od pierwszej książki z serii i już jest poprawa humoru, bo przeglądając kolejne karty Zimy na Ulicy Czereśniowej (no i zdradzam właśnie tytuł 🙂 ) człowiek przestaje smucić się, że lato hen hen za nami, a zaczyna się cieszyć tym, że tyle niezwykłości przed nami. Opadające płatki śniegu na starówkę przy Czereśniowej przypominają o tym, jak magicznie za chwile będzie – te wszystkie światełka, lampeczki, nastrojowe piosenki, czuć zapach pierników choinki w powietrzu. Zimą pierwszy raz widzimy naszych bohaterów – Hannę, co spóźnia się na autobus. Edwarda, co gubi portfel i mija Agnieszkę nie wiedząc jeszcze (uwaga spoiler alert!) jakie uczucie ich zwiąże. Poznajemy Adama i Zosię i ich niesforną papugę Polę i wiele innych postaci. Potem przyjdzie czas na “Wiosnę” i znowu będziemy radośnie podpatrywać mieszkańców i dalsze ich losy. “Lato” przypomni nam o słońcu, a “Jesień” udowodni, że to wcale nie taka zła pora roku i ma swoje uroki. Na końcu sięgamy po odcinek bonusowy, czyli “Noc na ulicy Czereśniowej”. I tak, zamiast się zatapiać w smutkach, będziemy śledzić losy bohaterów, czekać z odcinka na odcinek na rozwój wydarzeń. Ulica Czereśniowa naładuje nasze akumulatory pozytywną energią. Taka moja recepta na coś optymistycznego! I nie musisz konsultować się z lekarzem i farmaceutą… 😉
Recepta na dzisiaj jest niesłychanie prosta,
Wsiadaj w samochód i rzucaj tego posta!
Jesienna chandra i nuda są nam obce,
Miejsca odległe lubimy odkrywać.
A jeśli brak czasu na wycieczkę ruszać nie pozwala, palcem po mapie chociaż się postaraj.
Mapy Mizielińskich okazują się pomocne!
Zaprowadzą Cię w odległe zakątki świata,
Z dzieciaczkami po wszystkich kontynentach polatasz.
Dowiedzą się jakie zwierzęta tam bywają
I co na śniadania jadają.
Flagi państw również poznają a później chętnie osobiście te miejsca pozwiedzają.
Bo w książkach radość powinna być prosta, przeczytaj, wyobraź sobie, a później sprawdź czy rzeczywistość wyobraźni sprosta! Taką receptę na dziś Wam wystawiam, czekam na relację, bo czytanie Waszych postów równie wielką frajdę sprawia!
A my w taki szary, pochmurny wieczór sięgamy po Kajka i Kokosza. Za każdym razem śmiejemy się do łez. Polecamy każdemu na poprawę humoru.
Mamy w domu takie w sumie 3 książki, pewniaki. Same w sobie są fenomenem , bo gdy gusta moich czytelników wiecZorem mocno wrzą, wkraczamy do akcji i jakoś zawsze w ramach rozejmu wybierany jest jeden z owych trzech tytułów. Sama też mam słabość do tych książek, chyba dlatego że przypominają mi moje dzieciństwo, starszego brata który mi czytał, albo mojej ukochanej Babci która też mi czytała, świata baśni, takiego który jest zarazem i magiczny i zarazem jasny klarowny, przewidywalny. Opowiastki te tulą czytelnika, dają spokój i nadzieję ale też bardzo pobudzają wyobraźnie. Moje dzieci chłoną całą lekturę, przestają się kłócić, i mam wrażenie że tu przy mnie siedzą tylko 3 ciałka bo ich oczy i głowy dryfujący już w innej rzeczywistości. Ale , ale nie przedstawiłam jeszcze tych tytułów 🙂 pierwszy numer jeden , absolutny hit hitów w moim domu to Brat-E.Kiereś. Dodam , że średnia moja córka , która wcześnie nie przepadała za czytaniem, i nie umniała się skupić jakby…po tej lekturze uwielbia czytanie, szczególnie słowiańskie opowieści, legendy, baśnie, jakieś historyczne lekkie opowiadania. I widać, że sama próbuje też coś wymyślać , założyła zeszyt i tam tworzy. Najstarsza córka kocha braci Mira i Wira, wzrusza się gdy czytam , płacze, i za każdym razem na nowo jest zaciekawienia. Najstarsza córka chce zostać ilustratorką 😉 i popełniła już wiele ilustracji do tej lektury. Dodam tylko że najmłodsze me dziecię, syn słucha wpatrzony gdzieś hen hen …i gdy tylko śmiem zrobić dłuższą przerwę , wola do mnie …NO CZITAJ 🙂 Drugim faworytem u nas jest Sprzedawca Czasu- E.Wojnarowskiej. Też jest to baśń, o dziecięcej mądrości, dobroci i braterskiej przyjaźni. Bardzo emocjonująca i przynoszącą w finale pozytywne zakończenie. Opowiastka jest urzekającą, malownicza i chwyta nas bardzo za serducha. Kochamy i kropka 🙂 A do tego jest też w niej wiele płaszczyzn do rozmów, i często po przeczytanej lekturze gadamy, gadamy, gadamy …i tylko dzbanków z herbatą trzeba na dorabiać. Trzecim faworytem są 6 tomowe przygody Pafnycego – J.Chmielewskiej ….podczas czytania są salwy śmiechu. Moje córki uwielbiają dialogi wydry Marianny i gdy czytają same , pięknie naśladują ciekawską raptuskę Mariannę. Za każdym razem jest to poprostu fajowe sluchowisko w wykonaniu moich dzieciaków. Bardzo żałujemy że nie ma dalszych przygód Pafnucego i Balbinki. Polecamy każdemu nasze typy 🙂 Kochamy czytać rodzinnie, siedzieć blisko, razem . Kocham książki dla dzieci. I super jest to, że nigdy z nich nie wyrosłam 😉 Kocham polować w księgarni i w bibliotece i później w domku z dziećmi rozkoszować się tą zdobyczą. Wącham książki …i moje dzieci też, nawet najmłodszy…choć nie uczyłam ich tego 😉 Cieszę się że moje dzieci, odnajdują radość w czytaniu. Czytanie to najlepsza lokata dla naszych dzieci. I choć czasem kawałek mnie, buntuje się – że jak to całą dziś, teraz mam ci przeczytać?????!!!, 😉 to jednak zaraz serce mi mięknie, i otula mnie to magiczne ciepełko, i rozkoszuję się tą chwilą.
Jestem absolutną fanką książek, które towarzyszyły mi podczas mojego dzieciństwa – czyli w lat 90tych. Wiele z nich mam w domu do dziś i czytam je mojemu synkowi. Jedną z naszych ulubionych książek są wesołe “Tygryski” autorstwa Joanny Papuzińskiej. Mimo, że okładka książki “ledwo dycha” to całe szczęście treść jest w nienaruszonym stanie. Razem z synkiem przenosimy się w świat tygrysków-łobuzów i w zabawny sposób przedstawiamy opisane w książce sytuacje. Treść jest świetna do urządzenia mini teatrzyku w domu albo do tego by wymyślić pod niego melodię i śpiewać wierszyk razem z dzieckiem. Jeśli ktoś nie zna tego tekstu to szczerze go polecam – mnóstwo uśmiechu na twarzy dziecka gwarantowane! 🙂
Wszystkie propozycje na lepszy humor wspaniałe! A mój typ tak naprawdę nie ma jednego stałego tytułu, zaczyna się od zwrotu: “Przygód tysiące rodzinki wesołej jak słońce (i tu imiona i nazwiska rodziny, która jest też głównym bohaterem)…”. Książka ta jest napisana przez nas samych, czy wierszowana czy proza (jak co komu w duszy gra) o naszych rodzinnych przygodach, podróżach, jakiś ważnych wydarzeniach, bądź też perypetiach dnia powszedniego. Ilustracje też są nasze! Najpierw wspólne tworzenie, a potem wieczorne czytanie, wspominanie i zaśpiewanie się z historii. To takie uwiecznianie pozytywnych wspomnień, jak na fotografii, tyle że słowem. Zainspirował mnie tym mój dziadek, który tworzył w kajeciku poematy z wydarzeń rodzinnych (rymy częstochowskie, ale pełne pasji i emocji). Jeden taki zbiór (dla mnie książeczka dzieciństwa) dostałam w prezencie, sama stworzyłam do historii ilustracje i długo czytała mi go mama. Niestety z wielki żalem w sercu go gdzieś zgubiłam, dlatego narodził się pomysł na wskrzeszenie pomysłu dziadka. I tak z dziećmi tworzymy nasze książeczki o przygodach naszej rodziny, ostania nasza książeczka jest o wakacyjnym wyjeździe. W zimny wieczór pod wspólnym kocem przy kakao bardzo miło się czytało o ciepłej plaży, złocistym słońcu i wizycie w zoo.
Wszelkie propozycje na lepszy humor wspaniałe! A mój typ tak naprawdę nie ma jednego stałego tytułu, zaczyna się od zwrotu: “Przygód tysiące rodzinki wesołej jak słońce (i tu imiona i nazwiska rodziny, która jest też głównym bohaterem)…”. Książka ta jest napisana przez nas samych, czy wierszowana czy proza (jak co komu w duszy gra) o naszych rodzinnych przygodach, podróżach, jakiś ważnych wydarzeniach, bądź też perypetiach dnia powszedniego. Ilustracje też są nasze! Najpierw wspólne tworzenie, a potem wieczorne czytanie, wspominanie i zaśpiewanie się z historii. To takie uwiecznianie pozytywnych wspomnień, jak na fotografii, tyle że słowem. Zainspirował mnie tym mój dziadek, który tworzył w kajeciku poematy z wydarzeń rodzinnych (rymy częstochowskie, ale pełne pasji i emocji). Jeden taki zbiór (dla mnie książeczka dzieciństwa) dostałam w prezencie, sama stworzyłam do historii ilustracje i długo czytała mi go mama. Niestety z wielki żalem w sercu go gdzieś zgubiłam, dlatego narodził się pomysł na wskrzeszenie pomysłu dziadka. I tak z dziećmi tworzymy nasze książeczki o przygodach naszej rodziny, ostania nasza książeczka jest o wakacyjnym wyjeździe. W zimny wieczór pod wspólnym kocem przy kakao bardzo miło się czytało o ciepłej plaży, złocistym słońcu i wizycie w zoo.
http://imageshack.com/a/img924/9936/4FH1uq.png
http://imageshack.com/a/img923/6172/eXx8LR.png
Poprawna wersja
Nasza – tzn.moja i mojego dwuletniego synka Frania – recepta na coś optymistycznego, wesołego i poprawiającego humor to żółta kuleczka!!!
Zapytacie co to? A no najlepsze antidotum na złe samopoczucie…KUBUŚ PUCHATEK!
Chyba każdy go zna! Kiedy któreś z nas się smuci, drugie od razu biegnie na półkę po najlepsze lekarstwo ever!
Postać Kubusia jest zabawna, przygody jakie przeżywa sprawiają że sami czujemy się jego przyjaciółmi i chcemy mu pomagać :), jego teksty sprawiają że śmiejemy się w głos! Tyle się tam dzieje, tyle tam postaci…z nimi nigdy nie jest nudno!
Polecamy i zalecamy Kubusia, a każdy dzień na pewno będzie optymistyczny!!!
Mój Franio go uwielbia , a jak bardzo?
Posłuchajcie 🙂
Kiedy byłam bardzo mała,
to się w misiach lubowałam.
Miś brązowy i miś biały,
duży czy też bardzo mały,
każdy gościł u mnie w domu,
ciiiiii tylko nie mów nic nikomu!
Teraz synek, mały gość,
który czasem daje w kość,
kocha misie – niesłychane!
to z mlekiem mamy ma wyssane!
Jego miłość to Puchatek,
bo też z niego jest gagatek!
Ma duży brzuszek i dziarską minkę,
uwielbia miodek i także grać w piłkę!
Franek uwielbia tego Kubusia,
bo tak jak on ma syndrom pustego brzusia!
Gdy widzi tylko coś do zjedzenia,
głodny się robi już od patrzenia!
Oboje lubią figle i psoty,
czasem też zadrą z kimś o coś koty!
Kubuś znajomych ma z lasu wielu….
o każdy mówi Mój Przyjacielu!
Franek gdy tylko widzi ich na ilustracji,
myśli że zaraz będzie mieć kolegów do wariacji!
Będą się bawić no i harcować,
z Kubusiem ule pszczółek szarżować!
Uwielbiam patrzeć na buzię Frania,
gdy jest przejęty tym co wyprawia,
Kubuś, Tygrysek, Królik czy Sowa,
to nasza książka jest ponadczasowa!!!
Polecamy i pozdrawiamy
Uśmiecham się za każdym razem, gdy sięgam po cukierki ślazowe. Gdy wycinam pierniczki w formie świnek. Gdy załatwiając sprawunki wszystko mi się myli i gdy widzę stogi siana. Za każdym razem przypomina mi się książka, która otula jak ciepły koc. Która jest kwintesencją mojego dzieciństwa. Ma brzydką okładkę i pozaginane rogi, ale za każdym razem, kiedy po nią sięgam, chandra, smutek i stres mijają. “Dzieci z Bullerbyn” są dla mnie idealnym dopełnieniem mrocznego wieczoru spędzonego w łóżku z zimową herbatą i pierniczkami (koniecznie w kształcie świnek!)…