Bez dwóch zdań najbardziej na świecie Basia lubi żelki. Ale od kiedy poznała Kreta, czarnego, szybkiego niczym torpeda psa opiekunki, i Paszczaka, kudłatego czworonoga najlepszej przyjaciółki, Anielki, psy lubi prawie tak samo mocno. Lubienie szybko przeradza się w chcenie, ale rodzice Basi nie chcą nawet słyszeć o kolejnym domowniku. Pies to nie tylko przyjemności, ale i obowiązki, a poza tym Basia i jej dwaj bracia robią wokół siebie już wystarczająco dużo bałaganu. Całe szczęście, że właśnie zaczęły się wakacje i Basia może się bawić w pobliskim parku z Anielką i jej Paszczakiem!

Radość ze wspólnych harców nie trwa jednak długo, bo Anielka wyjeżdża z mamą na wieś. I Basia już wie, że to będą najgorsze wakacje pod słońcem. Nawet wizja wyjazdu pod namiot nie poprawia jej humoru, bo nie dość, że zabierają ze sobą drętwą kuzynkę Lulę (w ramach łapówki za opiekę nad nią wuj Kocio pożycza rodzicom Basi duży, wygodny samochód z działającym radiem), to jeszcze po drodze łapią gumę, a upalne dotychczas lato na ich oczach zaczyna zalewać się łzami. Na domiar złego zamiast kempingu, na którym mieli zamiar się zatrzymać, stoi pensjonat huczący od discopolowych rytmów. Kiedy wyczerpani po długim dniu w końcu rozbijają namiot, w nocy nadchodzi ulewa i najgorsze wakacje pod słońcem zmieniają się w najgorsze wakacje pod deszczem. A może wakacje… pod psem? Bo okazuje się, że dozorca kempingu, pan Sławek, ma psa!
Basia i lato pod psem to nie tylko literacki eksperyment Zofii Staneckiej, lecz także ilustratorska wariacja Marianny Oklejak. Oto zamiast typowej, zamkniętej w 24 stronach i dużym (zbliżonym do A4) formacie historii dostajemy powieść rozpisaną na 17 rozdziałów z czarno-biało-szarymi ilustracjami w twardej oprawie niewiele większej od szkolnego zeszytu. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom, bo zarówno pod względem językowym, jak i fabularnym nie jest ani trochę bardziej wymagająca od zwykłych Baś. Zofia Stanecka dba o to, by czytelnik od pierwszego zdania czuł się jak u siebie w domu: mamy więc Basię, która – zmęczona upałem – wraca do domu na „umarniętych nogach”, pesymistycznie nastawionego do życia Janka („Wreszcie skończy się upał i zacznie lać. (…) Zawsze leje, jak jesteśmy pod namiotem”) i Franka reagującego radosnym „Am, am!” na każdą wzmiankę o jedzeniu. Oraz dojmująco realistyczny i wywołujący w dorosłych natychmiastową więź duchową z autorką opis wakacyjnych katastrof: począwszy od uciążliwej podróży poprzez zakwaterowanie pozostawiające wiele do życzenia, skończywszy na niesprzyjającej aurze. Drugim, dominującym wątkiem Basi i lata pod psem jest oczywiście kwestia zwierzęca. Oprócz Paszczaka, o którym słuch ginie już pod koniec pierwszego rozdziału, pojawia się wspomniany już pies dozorcy kempingu, Azor, oraz maltretowany czarny piesek, którego każdorazowe pojawienie się w powieści wywołuje bolesny ucisk w sercu. Jak to u Zofii Staneckiej bywa, wszystko kończy się dobrze, ale zanim czytelnik dotrze do szczęśliwego finału, zdąży się i pośmiać, i wzruszyć, i – przede wszystkim – zastanowić nad odpowiedzialnością, jaką pociąga za sobą posiadanie czworonoga.
Aha, a czarno-biało-szara Basia jest tak samo fajna jak kolorowa! Mimo że stonowana paleta barw mogłaby sugerować książkę dla nieco starszego odbiorcy, jest to zabieg podyktowany zapewne wyłącznie względami edytorskimi – lite partie tekstu rozdzielone stonowanymi grafikami wyglądają po prostu spójnie. Na szczęście Basiowy krój pisma, który tak bardzo lubię, pozostał – chociaż w nieco mniejszym rozmiarze. Mam wielką nadzieję, że autorki mają już w zanadrzu kolejną powieść w paski, bo mimo że moje córki systematycznie wyrastają z kolejnych lektur, jestem przekonana, że Basia jeszcze długo będzie dla nich w sam raz Basiowa.





TYTUŁ: Basia i lato pod psem
TEKST: Zofia Stanecka
ILUSTRACJE: Marianna Oklejak
LICZBA STRON: 170
OPRAWA: twarda
FORMAT: 15 × 21 cm
WIEK: 5+
WYDAWNICTWO: Egmont
ROK WYDANIA: 2018
Cudowne ilustracje 🙂