W bajkach zakopywane są głęboko pod ziemią i (zupełnie dla niepoznaki) oznaczane charakterystycznym krzyżykiem. W realnym życiu mogą przyjmować postać ludzką, bliską sercu drugiej osoby. Mogą kryć się za niepozornymi przedmiotami, które dla innych są kompletnie bezwartościowe. Często nadaje im się nadprzyrodzone moce jak czarowanie, uzdrawianie czy poskramianie strachów. Skarby, bo o nich mowa, ubarwiają codzienne życie i pozwalają zachowywać wspomnienia.

Trzeba przyznać, że w zachowywaniu wspomnień skarby radzą sobie znakomicie. Ilekroć przeglądam szuflady pełne bibelotów, zawsze znajduję jakiś drobiazg, który mnie rozczula. Ot, choćby całkiem niedawno natknęłam się na rysunki mojej koleżanki powstałe, bagatela, szesnaście lat temu. Obok nich ułożone były liściki podawane potajemnie w trakcie lekcji i kapsel Tymbarka z zabawnym mottem. Garść pamiątek w jednej chwili przeniosła mnie w czasie i przypomniała spory kawałek odległej przeszłości.

SKARBY Z MORZA

Nawyku kolekcjonowania drobiazgów nie pozbyłam się do dziś (choć staram się z nim walczyć) i z uśmiechem przyglądam się pełnym kieszeniom mojego czteroletniego Skarba, który z parku przynosi szyszki, liście i patyki, z placu zabaw kamienie o przeróżnych kształtach i kolorach, z wycieczek przywozi bilety, ulotki i pocztówki, a z wakacji u mieszkających nad morzem dziadków – piórka, bursztyny i muszelki. Ciepły piasek mogłaby przeczesywać godzinami, bez znudzenia zanurzając sito i wybierając z niego kolejne piękne skarby Bałtyku.

Podobne zainteresowania ma kilkuletnia Stina, która jak co roku spędza wakacje z dziadkiem w niewielkim, drewnianym domku na jednej ze szwedzkich wysepek. Nikt donikąd się tam nie spieszy, za to każdy pamięta o swoich obowiązkach. Odmierzany przez codzienne rytuały czas płynie na wyspie leniwie. Każdego ranka dziadek siada przed domem i pije kawę, wpatrując się w szarobłękitne wody. Jeśli pogoda sprzyja, dziadek i Stina wypływają w morze, by sprawdzić sieci, których zawartość odmierza się w… szczęściu.

— Dzisiaj dopisało nam szczęście — mówi dziadek, rozwieszając sieci. — Złowiliśmy turbota, dwa okonie i cztery flądry. Całkiem przyzwoicie.

— A ja mam podwójne szczęście! — mówi Stina, bo właśnie znalazła bardzo okazałe pióro.

Piórka, haczyki, spławiki, muszelki, kawałki porcelany, puszki po konserwach – wszystkie te znaleziska wyrzuciły morskie wody i wszystkie leżą teraz upchnięte w kartoniku. Kolekcja powiększa się z każdym dniem, bo morze hojnie obsypuje plażę kolejnymi precjozami. Te drobne przedmioty, które z perspektywy dziadka mogłyby wydawać się niepotrzebnymi rupieciami, dla Stiny są największymi skarbami. Z perspektywy czytelnika prawdziwym skarbem ukrytym w książce jest bliska relacja pomiędzy Stiną a dziadkiem, pełna ciepła, spokoju i akceptacji. Relacja, w której obie strony szanują się i słuchają nawzajem, są dla siebie życzliwe i darzą się ogromną, szczerą miłością.

PRZYJAŹŃ NAJCENNIEJSZYM ZE SKARBÓW

Lato Stiny podzielone jest na dwa opowiadania: Stina i sztorm (świetny łamacz języka) oraz Stina i morskie opowieści, dzięki którym podglądamy spokojne, letnie życie na wyspie otoczonej z każdej strony Bałtykiem. Obserwujemy ogromną ciekawość i odwagę dziewczynki, która decyduje się na spotkanie ze sztormem sam na sam. Jesteśmy też świadkami odwiedzin u Bujdy (a właściwie Aksla), starego przyjaciela dziadka Stiny, który właśnie obchodzi imieniny. Szybko dowiadujemy się, skąd ten oryginalny pseudonim, i ruszamy w podróż śladami opowieści Bujdy. Można by się zastanawiać, dlaczego racjonalnie myślący dziadek przez całe życie utrzymuje kontakt z Akslem, swoim totalnym przeciwieństwem. Ano, może dlatego, że obu panów łączy prawdziwa przyjaźń, najcenniejszy (tuż obok miłości) skarb, jaki można w życiu znaleźć.

SKARBNICA POMYSŁÓW

Książkę Leny Anderson można by przeczytać błyskawicznie, bo tekstu jest w niej niewiele. Jednak pięknie zilustrowanych przygód Stiny nie da się tak po prostu przekartkować. Ciepłe, letnie barwy przywodzą na myśl najpiękniejsze wspomnienia, a mnogość szczegółów pozwala poczuć się tak, jakby stało się tuż obok Stiny i wraz z nią uczestniczyło w wakacyjnej codzienności. Pieczołowicie uchwycone krajobrazy i wnętrza sprawiają, że aż chce się zastanawiać, co mogło wydarzyć się chwilę wcześniej lub, odwrotnie, co zdarzy się za chwil parę. Czytając Lato Stiny z czteroletnią dziś córką, niemal za każdym razem oddajemy się tej zabawie. Wymyślamy, dopowiadamy, szukamy. Zastanawiamy się, gdzie się podziali rodzice Stiny, czy na co dzień mieszkają z córką na wsi czy w dużym mieście, jak miała na imię babcia Stiny. Poprzez zabawę stajemy się drugim (a może głównym?) narratorem. I właśnie za to uwielbiamy tę małą wielką książkę – niekwestionowany skarb w domowej biblioteczce. 

SKARB W BIBLIOTECZCE

Choć Lato Stiny powstało w 1988, a w Polsce ukazało się w 2013 roku, książka jest niezmiennie atrakcyjna i wciągająca zarówno dla młodszych, jak i starszych czytelników. W naszym domu opowiadania o Stinie czytane są niezależnie od pory roku, choć zdecydowanie najchętniej latem. Późną jesienią lub zimą za sprawą tej lektury wspominamy wakacyjne przygody i snujemy plany przed kolejną letnią wyprawą (notabene do dziadków mieszkających nad morzem). Jeśli jakimś cudem nie znacie jeszcze Stiny, jak najszybciej ją poznajcie. Kto wie, może po pierwszym czytaniu trafi na listę Waszych ukochanych książek i nie opuści jej za żadne skarby?

TYTUŁ: „Lato Stiny”
TEKST: Lena Anderson
TŁUMACZENIE: Agnieszka Stróżyk
ILUSTRACJE: Lena Anderson
LICZBA STRON: 76
OPRAWA: twarda
FORMAT: 20,5 × 26 cm
WIEK: 3+
WYDAWNICTWO: Zakamarki
ROK WYDANIA: 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *