Jako dziecko wielokrotnie zastanawiałam się nad tym, jak będzie wyglądać moje dorosłe życie: gdzie będę mieszkać, dokąd podróżować, jaki zawód wykonywać. Pamiętam, że marzyłam o wielu rzeczach, ale przez lata niezmienne pozostały: samochód kombi, rodzina z trójką dzieci oraz pies. Pierwsze dwa punkty prawie w stu procentach udało mi się spełnić: auto jest i dzieci mam dwoje, za to miłości tyle, że spokojnie można by nią obdarzyć jeszcze trzecią istotę. Jedyne marzenie, które nadal pozostaje niespełnione, to pies.

NIE DLA PSA KIEŁBASA

W domu rodzinnym, a dokładniej w 48-metrowym mieszkaniu na czwartym piętrze w bloku bez windy o czworonogu nie było mowy. Rodzice konsekwentnie tłumaczyli mnie i bratu, że warunki są dla psa niesprzyjające. Gdybyśmy mieli dom z ogródkiem, to co innego, mówili. Do znudzenia powtarzali też, że pies to nie tylko zabawa, ale i obowiązki: trzeba go regularnie wyprowadzać, karmić, wozić na wizyty do weterynarza. Wszystko było na nie. Słowem, o psie mogłam sobie tylko pomarzyć…

PIESKIE ŻYCIE

Okazuje się, że równie mocno jak ludzie marzą o psach, psy marzą o tym, by być z ludźmi. Czasami wystarczy przypadek, żeby mogło się to zdarzyć, a czasami trzeba się trochę rozejrzeć. Lolek, który nie był jeszcze Lolkiem, od wczesnego szczenięctwa zastanawiał się, kiedy wreszcie pojawi się ktoś, kto go przygarnie i nada mu imię. Pierwszego imienia nie pamięta, ale potrafi przywołać miłe wspomnienia z czasów, kiedy był blisko mamy i pięciorga rodzeństwa. Wspomina ciepło budy i skromne, ale smaczne posiłki w postaci kaszy gryczanej z tłuszczem (a czasem i kawałka kości!). Uwielbiał tulić się do mamy, a z braćmi i siostrami godzinami hasać po podwórzu, bawiąc się to w berka, to w chowanego. Z całego miotu to Lolek, który nie był jeszcze Lolkiem, był najśmielszy i najbardziej ufny. Dlatego kiedy pewnego dnia w okolicy domu pojawiło się dziwne warczące stworzenie, z którego wysiedli ludzie, szczeniak podbiegł do nich jako jedyny z rodzeństwa, by jak najszybciej spełnić swoje marzenie. Okazało się, że Gruby Głos i Piskliwy Głos, jak opisuje ludzi, wcale nie są wyśnionymi przyjaciółmi, a miejscu, do którego trafił Lolek, który nie był jeszcze Lolkiem, daleko do ideału.

PSIA KREW

Już pierwszego dnia w nowym domu pies poczuł, jak silną rękę ma Gruby Głos i w okrutny sposób przekonał się, że do domu państwa nie wolno mu się zbliżać nawet na krok. Szczeniak mógł odpoczywać w budzie, która jednak kompletnie różniła się od tej, którą pamiętał. Lolek, który nie był jeszcze Lolkiem, wyczuwał w tym miejscu przerażenie i ból – zresztą te same emocje towarzyszyły odtąd i jemu.

Im bardziej szczeniak przypominał dorosłego psa, tym mniej uwagi poświęcał mu Piskliwy Głos. Natomiast Gruby Głos każdego dnia wynajdywał okazję, by wyrządzić psu krzywdę. Ot tak, za nic (a może za wszystko?). Zdarzały się sytuacje, w których Lolek, który nie był jeszcze Lolkiem, doskonale wiedział, za co dostaje karę – ta jednak zawsze była niewspółmierna do czynu. Za pogryzienie starego gumowca pies najpierw został brutalnie pobity, a następnie siłą zawleczony pod budę, gdzie zaciśnięto mu na szyi pętlę z drutu. By dać szczeniakowi nauczkę, Gruby Głos przestał regularnie przynosić Lolkowi jedzenie. Wycieńczenie wyostrzało zmysły i osłabiało precyzję psa, dlatego gdy któregoś dnia Gruby Głos wyciągnął rękę z jedzeniem w stronę Lolka, ten nieumyślnie chwycił palec zamiast smakołyka. Cała złość Grubego Głosu przelała się na psinę w postaci ciosu zadanego siekierą. Oprócz piekącego bólu Lolek poczuł coś jeszcze – szansę na ucieczkę.

PIES Z KULAWĄ NOGĄ

Ten fragment historii Lolka silnie mnie poruszył i wywołał potok łez. Odświeżył także smutne wspomnienia z psami w roli głównej, na które jako dziecko nie miałam większego wpływu. Bobik notorycznie dostawał klapsy i kopniaki za niesubordynację. Kiedy był już stary i schorowany, weterynarz powiedział, że prawdopodobnie od zawsze pies miał problemy ze słuchem… Bohun żył zamknięty w kilkumetrowym boksie pomiędzy stodołą a ogrodzeniem. Niby pilnował posesji, ale jedynym sposobem obrony domu i domowników było szczekanie. Brak kontaktu z człowiekiem spowodował, że pies zdziczał do reszty i stał się agresywny nawet w stosunku do ludzi, których dobrze znał. Sama nie wiem, czy został uśpiony, bo chorował, czy dlatego, że zagrażał innym. Brytan i Nero były owczarkami niemieckimi. Urodziły się w jednym miocie, ale różniły się umaszczeniem. Czarna sierść Brytana idealnie korespondowała z warunkami, w jakich przyszło mu żyć. Podobnie jak Lolek, Brytan nie miał wstępu do domu, dostawał kiepskie jedzenie i obrywał za każdą drobnostkę. Wielokrotnie nazywany był głupim psem, choć jego „głupota” była naturalną konsekwencją odosobnienia i przebywania z dala od ludzi. Kto by w takich warunkach nie zgłupiał?

Losy Bobika, Bohuna, Brytana i Lolka, który nie był jeszcze Lolkiem, poza okrucieństwem ze strony ludzi łączy coś jeszcze. To niezachwiana wiara w człowieka i nieskończone pokłady lojalności. W przypadku Lolka wiarę tę odbudowali Adam Wajrak i jego żona Nuria. Po tym jak znaleźli psa ledwo żywego, z kompletną pustką w oczach, błyskawicznie ruszyli mu na pomoc. Zapewnili mu o wiele więcej niż wartościowe pożywienie oraz przytulne miejsce do życia. Otoczyli go opieką i miłością, którą Lolek odwzajemnia każdą wspólnie spędzoną z nimi chwilą.

NA SERCA DNIE NIEBIESKI KOLOR JEST…

Warstwę tekstową idealnie uzupełniają wykonane techniką mieszaną ilustracje Mariusza Andryszczyka (autora m.in. kultowej „Rutki”). Ciemne barwy i charakterystyczna kreska oddają nastrój historii i pozwalają jeszcze lepiej wczuć się w emocje Lolka. Drugą część książki wypełniają spokojniejsze i bardziej kolorowe ilustracje, w tym profil żółtego gumowego kurczaka, który stał się dla Lolka najcenniejszą rzeczą. Elementem powtarzającym się w całej historii jest niebieska linia symbolizująca nowe życie głównego bohatera. Co ciekawe, „niebieska linia” to także telefon dla ofiar przemocy. Lolek swój metaforyczny telefon wykonał i okazało się, że był to telefon do przyjaciela.

ŻYCIE BEZ PSA JEST JAK SZAFA BEZ SZUFLADY. NIBY WSZYSTKO W PORZĄDKU, ALE CZEGOŚ BARDZO BRAKUJE. [Lolek, ADAM WAJRAK]

Historię Lolka czyta się błyskawicznie.To zasługa zarówno szybko postępującej akcji, jak i ujęcia jej z dwóch zupełnie różnych, przeplatających się ze sobą perspektyw – Lolka i Adama Wajraka. Oprócz emocjonującego wątku głównego w książce natrafić można mnóstwo ciekawostek na temat psów, dedykowanych zwłaszcza młodszym czytelnikom, ale i starsze pokolenie znajdzie coś dla siebie. Jestem przekonana, że nie każdy wie, ile trwa pieski tydzień, czy psy faktycznie nie widzą kolorów oraz w jakim celu czasem drapią do drzwi. Autor przemyca także wskazówki dotyczące traktowania zwierząt z należytym im szacunkiem i – najważniejsze – odnajdowania się z nimi w świecie.Te fragmenty pozbawione są moralizatorskiego tonu, a mimo to doskonale utrwalają się w pamięci. Element edukacyjny można z powodzeniem wykorzystać w domowych warunkach (np. przed odnalezieniem przez rodzinę psa) oraz w szkole, piętnując przemoc wobec zwierząt i zachęcając do przygarniania zwierząt ze schroniska. Ale uwaga, nie jest to książka łatwa w odbiorze. Dzieci siedmioletnie powinny już sobie z nią poradzić, niemniej warto obserwować małych czytelników podczas lektury i ewentualne trudności przedyskutować możliwie najszybciej.

PIES NAJLEPSZYM PRZYJACIELEM CZŁOWIEKA

Od kiedy sama jestem mamą, doskonale rozumiem intencje moich rodziców sprzed ponad dwudziestu lat. Wiem już, że ich ówczesna decyzja była trudna, ale w pełni przemyślana i mądra – świadomie nie spełnili dziecięcego marzenia, mając na względzie dobro i komfort kolejnego członka rodziny. Jeszcze jedno wiem na pewno: w naszym domu będzie kiedyś pies. Odnajdziemy się prędzej czy później. I pokochamy miłością wielką, w końcu miłości mam tyle, że spokojnie można by nią obdarzyć jeszcze trzecią istotę.


MARIUSZ ANDRYSZCZYK W ROZMOWIE Z DŻINEM Z TOMIKIEM

Panie Mariuszu, na wstępie gratuluję znakomitego projektu. Pańskie ilustracje idealnie komponują się z poruszającą historią Lolka i sprawiają, że niemałe emocje towarzyszące lekturze jeszcze się potęgują. Wiem, co mówię – sama przepłakałam książki.

Zastanawia mnie, czy przed rozpoczęciem prac widział Pan Lolka na żywo lub otrzymał jego zdjęcia. Już po lekturze obejrzałam materiał w telewizji śniadaniowej z Lolkiem i panem Adamem w rolach głównych i podobieństwo jest bardzo duże.

Mariusz Andryszczyk: Dziękuję za pochwały. Lolka znam wyłącznie z opowieści Adama Wajraka. Rozmawialiśmy parę razy, zanim zacząłem pracę nad ilustracjami. Nigdy nie widziałem psa na żywo, chociaż liczę na to, że może kiedyś się spotkamy.

Jak układała się Pańska współpraca z Adamem Wajrakiem? Czy był zaangażowany w akceptowanie kolejnych propozycji ilustracji czy w tym obszarze miał Pan wolną rękę?

– Autorzy bardzo często chcą uczestniczyć w procesie powstawania ilustracji. Adam, niestety, nie miał okazji akceptować kolejnych rysunków – akurat wyjechał na wyprawę na Spitsbergen, dlatego nie miałem z nim kontaktu. Komplet ilustracji zobaczył dopiero po powrocie. Zadzwonił do mnie i powiedział, że bardzo mu się podobają. Nie ukrywam, że odetchnąłem z ulgą. To była najlepsza współpraca na linii ilustrator–autor.

Jestem także ciekawa, czy zilustrowanie któregoś fragmentu historii Lolka było dla Pana szczególnym wyzwaniem (pod względem emocjonalnym lub warsztatowym).

– Kilka ilustracji [str. 36-7, 101, 106-107, zdjęcia poniżej, przyp. red.] zmieniałem wielokrotnie, bo ciągle coś mi w nich nie pasowało, natomiast największym wyzwaniem była okładka. Stworzyłem kilka wersji i nie byłem przekonany, która jest najlepsza. 

Ta, którą ostatecznie wytypowano, jest rewelacyjna. Jak i cała książka zresztą.

– Dziękuję. Czuję się zaszczycony, że mogłem ilustrować tę wspaniałą książkę Adama Wajraka.

 

TEKST: Adam Wajrak
ILUSTRACJE: Mariusz Andryszczyk
LICZBA STRON: 138
OPRAWA: twarda
FORMAT: 17 × 22,5 cm
WIEK: 6+
WYDAWNICTWO: Agora
ROK WYDANIA: 2017

2 thoughts on “Książka z niebieską linią – „Lolek” Adam Wajrak + NIESPODZIANKA od ilustratora Mariusza Andryszczyka”

  1. Świetny artykuł! Podejrzewam, że u mnie będzie podobnie jak chodzi o emocje podczas lektury. Do tej pory ze ściskiem w gardle wspominam “O psie, który jeździł koleją” … a “dom bez psa to jak szafa bez szuflady” uderza w samo sedno! Siedzi tu koło mnie najwierniejsza z wiernych 🙂 Od siedmiu lat obdarza nas niezwykłym zaufaniem jak na psa, który poznał ciężką rękę i dzielił smutny los azylantów. Nie zapomnę tego dnia, kiedy spojrzała na mnie z miłością 🙂
    Z pozdrowieniami!

    1. Faktycznie, nie jest łatwo czytać „Lolka”, zwłaszcza mając już emocjonalny bagaż związany z czworonogami…
      Pozdrowienia i uściski dla najwierniejszej z wiernych! <3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *