Kiedy miałam dwadzieścia lat i od najbliższej ciąży dzieliło mnie jeszcze tyyyle czasu, moja mama ni stąd ni zowąd kupiła miesięcznik dla rodziców z dołączoną książką dla dzieci i płytą. „Będzie na zapas”, powiedziała, a ja wzruszyłam tylko ramionami i wrzuciłam książkę na dno szafy. Zainteresowałam się nią ponownie laaata później, kiedy moja pierworodna zaczęła mniej spać, a więcej czuwać. To był Czerwony Kapturek autorstwa Jarosława Mikołajewskiego (tekst) i Agnieszki Żelewskiej (ilustracje), który otwierał baśniową kolekcję Dziecka. Czytałam tę wersję Czerwonego Kapturka najpierw jednej, a potem drugiej córce tyle razy, że do dziś potrafię wyrecytować niektóre (bardzo zabawne skądinąd) fragmenty z pamięci, a sama postać dziewczynki w czerwonym nakryciu głowy stała się dla mnie synonimem dzieciństwa.
Przez lata zgromadziłam kilka różnych wydań Czerwonego Kapturka (moje ukochane, odziedziczone po mamie, mieści się w zbiorze Baśni Wilhelma i Jakuba Grimm, z kolei córki wolą Czerwonego Kapturka narysowanego przez Joannę Concejo), a niedawno w naszej biblioteczce pojawiło się Czerwone wilczątko francuskiej pisarki i ilustratorki Amélie Fléchais. Inspiracja klasyczną baśnią braci Grimm jest widoczna zarówno w tytule, jak i na okładce – mały wilczek w czerwonym wdzianku i z węzełkiem w łapce wędruje przez ciemny las. Dokąd zmierza?
KAPTUREK W WILCZEJ SKÓRZE
W opowieści Amélie Fléchais bez trudu rozpoznajemy baśniową scenerię i sytuacje znane z Czerwonego Kapturka: chora babcia, samotna wyprawa głównego bohatera przez las czy spotkanie z nieznajomym. Tym, co różni adaptację od oryginału, jest zamiana ról: w postać Czerwonego Kapturka wciela się wilk w czerwonym płaszczyku, chora babunia jest wilczycą, a czarny charakter ma wygląd uroczej dziewczynki. Głównemu bohaterowi – podobnie jak u braci Grimm – udaje się ocalić skórę, ale opowieść Amélie Fléchais na tym się nie kończy. Tak naprawdę dopiero od tego momentu zabawa konwencjami schodzi na dalszy plan, a zaczyna się odkrywanie mrocznych sekretów z przeszłości, które burzą dotychczasowy porządek.
HISTORIA MROŻĄCA KREW W ŻYŁACH
Kiedy Czerwone wilczątko spotyka w lesie dziewczynkę, która oferuje mu pomoc, nie spodziewa się niczego złego i ufnie podąża za miło wyglądającym dzieckiem. Z czasem las coraz bardziej się przerzedza, a wilczka zaczyna ogarniać niepokój, jednak dopiero kiedy przekracza próg domostwa dziewczynki, mina rzednie mu całkowicie. Jego oczom ukazuje się widok mrożący krew w żyłach. Lojalnie uprzedzam, że od tego momentu opowieść Amélie Fléchais zaczyna budzić grozę – zarówno w warstwie fabularnej, jak i ilustracyjnej. Moja czteroletnia córka, która raczej nie należy do bojaźliwych, nagle koniecznie musiała iść się pobawić lalką leżącą w drugiej części pokoju. Obserwowałam ją kątem oka, więc wiem, że nadal słuchała, jak czytałam starszej córce, ale wolała nadstawiać uszu z daleka. Wiadomo, czego oczy nie widzą, to wyobraźnia może odmalować w nieco pogodniejszej scenerii…
NIEZDROWA FASCYNACJA
Dopiero kiedy córka poznała zakończenie historii i przekonała się, że (prawie) wszystko dobrze się kończy, początkowy strach ustąpił miejsca fascynacji, a fragmenty, które wcześniej wywoływały jej niepokój, stały się ulubionymi. Nie bez znaczenia był fakt, że urozmaiciłam lekturę, śpiewając niektóre partie tekstu. Spokojnie, nie oszalałam, po prostu w opowieści pojawiają się słowa pieśni, więc skorzystałam z okazji i na bieżąco wymyślałam odpowiednio melancholijną melodię. Niestety nie mam słuchu muzycznego, a i pamięć szwankuje, dlatego za każdym razem śpiewam nieco inaczej; dzieciom to jednak nie przeszkadza.
NIE WIERZ WŁASNYM OCZOM
Czerwone wilczątko to nie tylko zabawa z literacką konwencją zilustrowana w zapierający dech w piersiach sposób, ale także ważny przekaz – pozory mogą mylić, a prawda bywa niekiedy pogrzebana w zakamarkach pamięci. Sami zastanówmy się, jak często wydajemy opinie, oceniając wyłącznie na podstawie pierwszego wrażenia albo dotychczasowych doświadczeń? Jak bardzo ulegamy stereotypom? Jesteśmy tak skonstruowani, że w natłoku informacji, żeby zaoszczędzić na czasie, mózg podpowiada nam rozwiązania, które już raz się sprawdziły: pomogły uniknąć kłopotów albo poradzić sobie z tymi, w których już się znajdowaliśmy. Nie jest to jednak idealny sposób radzenia sobie we wszystkich sytuacjach, bo przecież od każdej reguły są wyjątki, bo życie pisze najbardziej nieprzewidywalne sytuacje, bo ludzie są po prostu różni. Amélie Fléchais w drugiej części Czerwonego wilczątka porusza właśnie problem takiego myślenia na skróty. Nowe światło, które rzuca na sytuację, pomaga wyjaśnić, co tak naprawdę się wydarzyło i jak bardzo szokująca jest prawda, którą ojciec na pozór miłej dziewczynki bez skrupułów zafałszował. To naprawdę mocny przekaz i mocna (a do tego po prostu pięknie zilustrowana!) książka i bardzo bym chciała, żeby ten tekst znalazł się na liście lektur w szkole podstawowej, ale nie mam złudzeń – cena okładkowa (49,90 zł) może być przeszkodą nie do pokonania. Pozostają dyskonty internetowe i biblioteki. Naprawdę warto pokazać dzieciom alternatywną narrację, którą na co dzień zagłusza głos silniejszych, choć niekoniecznie uczciwszych. A już zwłaszcza w kontekście tylu zmian społeczno-politycznych, których jesteśmy świadkami. To, jakimi książkami karmimy nasze dzieci w dzieciństwie, będzie miało wpływ na to, jacy będą przyszli nauczyciele, dziennikarze, politycy i… po prostu społeczeństwo.
O AUTORCE
Amélie Fléchais to francuska twórczyni komiksów i książek dla dzieci. Jej charakterystyczne baśniowe ilustracje powstają głównie przy użyciu tradycyjnych technik takich jak tusz, akwarele czy ołówek. Czerwone wilczątko to pierwsza i (na razie) jedyna książka jej autorstwa wydana w Polsce.
TYTUŁ: „Czerwone wilczątko”
SCENARIUSZ: Amélie Fléchais
RYSUNEK: Amélie Fléchais
LICZBA STRON: 80
OPRAWA: twarda
FORMAT: 19,5 × 28 cm
WIEK: 5+
WYDAWNICTWO: Kultura Gniewu
SERIA: Krótkie Gatki
ROK WYDANIA: 2017