Czekanie jest wpisane w życie rodzica. Najpierw czekamy na upragnione dwie kreski, później na rozwiązanie, potem na pierwsze ząbki, kroki i słowa, aż w końcu nadchodzi dzień, kiedy musimy nauczyć czekać dziecko. „Mamo, daleko jeszcze? Tato, długo jeszcze? Nuuuudzi mi się!” – założę się, że słyszeliście te słowa o wiele częściej, niż byście chcieli, i często brakowało Wam sił i pomysłów, by zająć pociechę w samochodzie, poczekalni czy kolejce do kasy. Alternatywą dla gry na telefonie czy lizaka są zabawy, do których nie potrzeba ani baterii, ani żadnych szczególnych akcesoriów. Tylko zaraz, zaraz… jak się w to bawiło? Z pomocą przychodzą Poczekajki. Co robić, gdy nie ma co robić – ponad 80 pomysłów na zabicie nudy (bez strat w ludziach).
W Poczekajkach znajdziecie wiele pomysłów na szybkie i proste gry, które umilą czas oczekiwania zarówno dzieciom, jak i dorosłym. Do zabawy można wykorzystać to, co i tak najprawdopodobniej zawsze mamy pod ręką, kiedy wychodzimy z domu: torebkę pełną „przydasiów”, monety, kartkę papieru i coś do pisania. Jednak do zdecydowanej większości propozycji wystarczą oczy, ręce, uszy i… wyobraźnia.
Pomysły zebrane w książce w większości nie zaskakują oryginalnością, bo opierają się na mechanikach, które każdy z nas dobrze zna z doświadczenia: dzieciństwa albo rodzicielstwa. Wypatrywanie przedmiotów we wskazanych kolorach, liczenie mijanych po drodze psów czy wymienianie wyrazów na poszczególne litery alfabetu to mało wymagające, ale wystarczająco zajmujące zabawy, by chociaż na parę chwil zająć czymś nudzące się dziecko. Siła Poczekajek tkwi przede wszystkim w zawrotnej liczbie propozycji zabaw (ponad 80!), a także oryginalnej szacie graficznej, która nadaje czysto użytkowej publikacji artystyczny sznyt. Z kolei twarda oprawa i dość grube, kredowe kartki są gwarancją, że przyjemność płynąca z Poczekajek będzie trwała dłużej niż czas oczekiwania na przyjazd pociągu czy dotarcie do końca kolejki.
Mireia Trius podzieliła tytułowe poczekajki (swoją drogą, to kapitalne tłumaczenie – oryginalny tytuł Juegos mientras esperas znaczy dosłownie „zabawy na czas oczekiwania”) na 12 kategorii tematycznych, które stanowią jednocześnie spis treści. Dzięki temu łatwo możemy odszukać odpowiednią do okoliczności i posiadanych zasobów (chodzi między innymi o monety, papier i coś do pisania) zabawę.
Mimo że pula zabaw „bez niczego” jest ograniczona, o kilkunastu propozycjach Mirei Trius wcześniej zupełnie nie pomyślałam. Nigdy nie bawiłam się z córkami w „Zgadnij liczbę!” (jedna osoba wybiera w myślach liczbę w wyznaczonym zakresie, a druga próbuje ją odgadnąć, zadając pytania w rodzaju: czy to liczba parzysta?, czy jest większa od 50?, czy można ją podzielić przez 2?) i nie znałam innych poza „orzeł czy reszka?” zabaw z użyciem monet, a autorka proponuje aż sześć innych pomysłowych poczekajek z ich użyciem. Bardzo spodobała mi się również dwuosobowa gra „mora”, w której wykorzystuje się dłonie z zagiętymi palcami (na sygnał dwie osoby jednocześnie wyciągają zza siebie ręce i pokazują od zera do pięciu palców i w tym samym momencie głośno wypowiadają liczbę od zera do dziesięciu zgodnie z typowanym wynikiem dodawania palców rąk obu graczy). Dużo miejsca poświęcono grom na czas podróży związanych z tablicami rejestracyjnymi mijanych pojazdów. Wymyślaliście kiedyś zdania rozpoczynające się od kolejnych liter numeru rejestracyjnego? Np. WPI może oznaczać „wiozę pudełko imbiru” albo „widzę piękną iguanę”. Niedawno mieliśmy okazję sprawdzić działanie zabaw słownych podczas kilkugodzinnej podróży samochodowej w gronie samych dorosłych i wszyscy świetnie się bawiliśmy, wymyślając absurdalne wyrażenia. Bo przecież dorośli to tylko takie trochę starsze dzieci, prawda?
Drugim ogromnym atutem Poczekajek jest spójna warstwa wizualna. Biorąc za punkt wyjścia tytuł książki, Ester Burgueño wypełniła kolejne strony scenkami z miejsc, gdzie zazwyczaj spędzamy dużo czasu, czekając: w kolejce do kasy, przy stoliku w restauracji, w poczekalni u dentysty, na dworcu kolejowym, na lotnisku, na przystanku autobusowym, na postoju taksówek, pod gabinetem weterynarza, w metrze czy w samochodzie. W ten sposób od razu zasygnalizowała, że Poczekajki sprawdzą się w różnych okolicznościach. Zadziorna kreska ilustratorki przypomina mi nieco styl Heleny Willis, która nadaje rysy bohaterom Biura Detektywistycznego Lassego i Mai, z kolei mojemu mężowi przypomina kreskówki z Cartoon Network. Tak czy siak, jest oryginalnie i zabawnie.
TYTUŁ: Poczekajki. Co robić, gdy nie ma co robić
TEKST: Mireia Trius
TŁUMACZENIE: Karolina Jaszecka
ILUSTRACJE: Esther Burgueño
LICZBA STRON: 64
OPRAWA: twarda
FORMAT: 20 × 20 cm
WIEK: 3+
WYDAWNICTWO: Debit
ROK WYDANIA: 2018