Cykl Ignacy i Mela na tropie złodzieja autorstwa Zofii Staniszewskiej z ilustracjami Artura Nowickiego, który od 2017 roku ukazuje się nakładem wydawnictwa Debit, to polska odpowiedź na szwedzką bestsellerową serię Martina Widmarka Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai. Podobieństwa są widoczne zarówno na poziomie nazewnictwa (Zofia Staniszewska tytułuje kolejne tomy Zagadkami, a Martin Widmark pisze o Tajemnicach), jak i postaci głównych bohaterów: z jednej strony rodzeństwo Ignacego i Meli, z drugiej – Lasse i Maja, przyjaciele ze szkolnej ławki. Na tym jednak analogie się kończą, bo każdy z autorów wypracował własny styl i charakterystyczne detale. Martin Widmark od samego początku osadza akcję swoich książek w miasteczku Valleby, natomiast historie opowiedziane przez Zofię Staniszewską toczą się w różnych miejscach. U szwedzkiego pisarza stałym elementem fabuły jest podsumowanie wydarzeń w notatce w Gazecie Valleby, z kolei Zofia Staniszewska wprowadza ciekawy zabieg alternatywnego zakończenia. Poza tym cykl o Lassem i Mai jest napisany prostym językiem, który bez trudu zrozumieją pięciolatki, a przygody Ignacego i Meli są większym wyzwaniem czytelniczym zarówno pod względem objętości, jak i użytego języka. Dlatego z jednakową przyjemnością robię miejsce w domowej biblioteczce dla obydwu serii.
W domu kultury trwają gorączkowe przygotowania do premiery sztuki pt. Kto udusił Mazurka struną od harfy, niech się natychmiast przyzna. Aktorzy powtarzają kwestie, a napięcie za kulisami jest tym większe, że tego samego wieczoru w pobliskim miasteczku ma się odbyć konkurencyjne przedstawienie. Na domiar złego cztery godziny przed premierą znika bez śladu najważniejszy rekwizyt. Ktoś ukradł harfę! Komu mogło zależeć na tym, żeby przedstawienie nie doszło do skutku? Obecni na widowni Ignacy i Mela pilnie przyglądają się aktorom i pracownikom domu kultury. Na ich prywatną listę podejrzanych trafiają coraz to nowe osoby: od utykającej primadonny Julii przez pana Zdzisia – złotą rączkę aż do trębacza Ryszarda. Każde z nich miało nie tylko sposobność, ale i motyw do kradzieży.
W samym środku śledztwa autorka niespodziewanie zwraca się do czytelnika i – w zależności od jego podejrzeń – przedstawia dwa różne zakończenia powieści.
Jeśli podejrzewasz złotą rączkę Zdzisia, primadonnę Julię lub trębacza Ryszarda, przejdź na stronę 58. Jeśli sądzisz, że ktoś inny ukradł harfę, czytaj dalej! [s. 44]
To nie tylko ciekawy pomysł na odświeżenie fabuły i co najmniej dwukrotną przyjemność z odkrywania Zagadki teatru, lecz także okazja do rozmowy ze starszymi dziećmi na temat konstruowania powieści i różnych możliwości rozwiązania akcji.
Mimo podobnego formatu i objętości książki z serii Ignacy i Mela na tropie złodzieja są obszerniejsze od cyklu Martina Widmarka: nie dość, że złożone mniejszym krojem pisma, to jeszcze z większą liczbą wierszy na stronie. W odróżnieniu od szwedzkiego pisarza Zofia Staniszewska nie unika ani zdań wielokrotnie złożonych, ani rozbudowanych wyliczeń, przez co jej książki są trochę większym wyzwaniem czytelniczym. Czarno-białe ilustracje Artura Nowickiego pojawiają się na każdej rozkładówce: czasami w postaci całostronicowych grafik, innym razem zaledwie jako ozdobnik (np. każdemu rozdziałowi towarzyszy wizerunek zegara z czasem pozostałym do rozpoczęcia seansu). Piąty tom cyklu, Zagadka teatru, to nasze pierwsze zetknięcie z serią detektywistyczną Zofii Staniszewskiej, ale ani razu nie miałyśmy z córkami poczucia zagubienia. Autorka stworzyła zamkniętą opowieść, w której liczy się tylko to, co dzieje się na bieżąco. Dzięki temu lekturę można zacząć od dowolnego tomu – to lubimy!
TYTUŁ: Zagadka teatru
SERIA: Ignacy i Mela na tropie złodzieja
TEKST: Zofia Staniszewska
ILUSTRACJE: Artur Nowicki
LICZBA STRON: 72
OPRAWA: całokartonowa
FORMAT: 15 × 19 cm
WIEK: 6+
WYDAWNICTWO: Debit
ROK WYDANIA: 2018
Dziekuję za miłą i jednocześnie bardzo wnikliwą recenzję 🙂
Ciekawy cykl! Nie słyszałam o nim 🙂