Chociaż od debiutu Doroty Gellner na łamach Świerszczyka minęło prawie 40 lat, a biblioteczne półki z literą G pękają w szwach głównie za jej sprawą, ja nadal – pytana o to, czyje wiersze czytam córkom – z rozpędu i przyzwyczajenia na jednym tchu wymieniam Brzechwę, Tuwima, Wawiłow, Kerna i Chotomską – a autorka Zuzi, lalki niedużej przychodzi mi do głowy dopiero po dłuższym namyśle. To się jednak w końcu zmieni, bo najnowsze książki Doroty Gellner wydane przez Bajkę, czyli Historia zwierzka z wieszaka i Głodomorek tak bardzo spodobały się moim córkom, że obydwie zaczęły się już uczyć fragmentów na pamięć z myślą o przyszłorocznym konkursie recytatorskim. Siłą rzeczy muszą zapamiętać również imię i nazwisko autorki, dlatego od dziś moja litania poetów na jednym tchu wydłuża się o panią Gellner.

Historia zwierzaka z wieszaka, il. Beata Zdęba
Jeśli myśleliście, że najgorsze, co może się Wam przytrafić po otworzeniu szafy, to ścinająca z nóg fala wylewających się ubrań, muszę wyprowadzić Was z błędu. Zdarzają się gorsze rzeczy. Pal licho mole, bo na nie człowiek jest psychicznie przygotowywany od najmłodszych lat („szkodnik odzieży na trzy litery”), mniejsza nawet o pozbawione par skarpetki (dzięki Justynie Bednarek przynajmniej wiemy, co się z nimi stało), ale co jeśli znajdziecie w szafie… tajemniczego zwierzaka? Królewna z wiersza Doroty Gellner na widok zwierzaka, co spał, głową na dół zwisając z wieszaka nie traci jednak rezonu i próbuje go przepędzić. Uparte zwierzę ani myśli ruszyć się z miejsca, więc na pomoc królewnie ruszają pałacowy kocur i rycerze uzbrojeni w szczotki – jednak wszystko na próżno. Prawda, że w obliczu takich wydarzeń poczciwe mole i skarpetki bez pary zupełnie tracą na znaczeniu?
W wierszu Historia zwierzaka z wieszaka zagrało wszystko: od pomysłu na historię (a jaką tajemnicę skrywa Wasza szafa?) przez fantastyczne opracowanie językowe aż do pasujących stylistyką ilustracji. To przykład kartonówki idealnej, która zachwyci zarówno przedszkolaka, jak i nieco starsze dzieci – te będą mogły samodzielnie czytać wiersz o niesfornym zwierzaku i zaśmiewać się z zabawnych dialogów ( – To mysz jest przebrzydła! W dodatku przebrana!), aż w końcu nauczą się ich na pamięć. Kolażowe ilustracje Beaty Zdęby łączą skrawki materiałów z klasyczną grafiką, podkreślając dodatkowo tekstylny wymiar historyjki: falbaniaste i bufiaste suknie zapełniające szafę królewny, kraciasty dywan w garderobie, tapety na ścianach pałacu, a nawet ubranie (czy jednak przebranie?) tytułowego zwierzaka (łącznie z kapciami w pepitkę!). Historia zwierzaka z wieszaka – podobnie jak inne kartonówki autorki dla najmłodszych, np. Pisklak czy Portrety – jest przeznaczona dla dzieci od drugiego roku życia i to właśnie maluchy będą najliczniejszą grupą odbiorców. Ale nie wynoście tych kartonówek na strych (z myślą o hipotetycznych wnukach) zbyt szybko, bo – jak pokazuje życie – wzbudzają one żywe zainteresowanie nawet wśród młodszych uczniów.





Głodomorek, il. Piotr Rychel
Czasy literatury dla najmłodszych, która miała na celu jedynie edukować – a więc nakazywać, zakazywać i wytykać rozliczne dziecięce wady oraz pokazywać drogę do samopoprawy – na szczęście minęły. Książka zeszła z piedestału, przestała być obiektem kultu („Tylko uważaj, żeby nie pozaginać rogów!”) i stawiamy przed nią zupełnie nowe cele. Ma przede wszystkim dostarczać czytelnikowi przyjemności: ma bawić, zachwycać wyglądem i zaskakiwać formą, wszystkie chwyty dozwolone! Współczesne dzieci i ich rodzice tak bardzo przyzwyczaili się do tego obowiązującego (w sumie nie od tak dawna) modelu, że od czasu do czasu na rynku pojawiają się pozycje, które świadomie nawiązują do starych dzieł pedagogicznych i z nimi dialogują. Jednym z najbardziej wyrazistych przykładów tej tendencji jest Złota różdżka, czyli bajki dla niegrzecznych dzieci Heinricha Hoffmana z uwspółcześnionymi tłumaczeniami klasycznych wierszyków grozy i oryginalną szatą graficzną Justyny Sokołowskiej. Dziś nikt nie traktuje poważnie opowieści o nieadekwatnie dotkliwych karach za drobne dziecięce przewinienia, a ucięte paluszki raczej bawią – absurdem – niż budzą grozę. Nieco mniej kontrowersyjny zbiór, w dodatku nawiązujący do polskiej tradycji literackiej, to Głodomorek. Połączone postacią głównego bohatera wiersze są wariacją na temat Chorego kotka Stanisława Jachowicza, którego zgubiło łakomstwo. Jednak w odróżnieniu od czołowego polskiego bajkopisarza Dorota Gellner zrezygnowała ze zwierzęcej maski na rzecz dziecięcego protagonisty i osłabiła moralizatorski wydźwięk swoich wierszy, wyolbrzymiając do granic możliwości nieposkromiony apetyt Głodormorka. Przekaz jednak pozostał bardzo podobny: Jedz normalnie. Bez przesady. Nie stój wciąż nad zupy garem, bo NALEŻY JEŚĆ Z UMIAREM!
Na zbiór Głodomorek składa się rymowany prolog, z którego dowiadujemy się, że Głodomorek przyszedł na świat z zębem i od razu zrobił z niego użytek, i 18 krótkich rozdziałów napisanych rymowaną prozą, czyli – najprościej rzecz ujmując – wierszem pozbawionym wersów. Niektórzy twierdzą, że ten zabieg pomaga ukryć niewprawnym literatom naiwne rymy, ale w przypadku Głodomorka to świadomy i ciekawy zabieg literacki, porządkujący przedstawiony świat. Poetka zgromadziła kilkanaście mniej lub bardziej oczywistych słów rymujących się z „głodomorkiem” (od „kalafiorka” przez „horrorek” aż do „termoforka” – zwłaszcza ten ostatni wyraz podkreśla silny związek poetki z Jachowiczem w warstwie morału) i zbudowała wokół nich poszczególne scenki. Przeczytamy w nich między innymi o tym, jak Głodomorek przez pomyłkę połknął piłkę zamiast pomidorka, wyjadł sikorkom słoninkę czy zaprosił ciotkę na szarlotkę. Mimo braku ciągłości fabularnej między poszczególnymi rozdziałami w Głodomorku zachodzi ciągłość „obsadowa”: kolejne wiersze są zasiedlone postaciami z najbliższego otoczenia Głodomorka: ciocię, wujka Niejadka, koleżankę Eleonorkę i psa Azorka. W efekcie Głodomorek to lekkostrawna zabawa konwencją i słowem. Niestety w warstwie ilustracyjnej daleko Głodomorkowi do Historii zwierzaka z wieszaka. Chociaż podobnie jak Beata Zdęba Piotr Rychel zastosował technikę kolażu, łącząc w swoich ilustracjach różne faktury i techniki, osiągnął inny efekt. Najsłabiej wypadły postacie bohaterów, które wyglądają jakby zostały żywcem przeniesione z niskobudżetowych animacji 3D i wklejone w całkiem udane tła. Chociaż nigdy nie byłam wielką fanką twórczości Piotra Rychla, doceniam to, co zrobił ze Stoma bajkami Jana Brzechwy czy z oprawą graficzną gry o detektywie Pozytywce. Głodomorka zdecydowanie lepiej czytać niż oglądać.








TU przeczytacie o innych książkach Doroty Gellner: Czarodziejskim moście z pastelowymi obrazami Marianny Sztymy i Miasteczku z bajki z kolażową wyszukiwanką Joli Richter-Magnuszewskiej.

TYTUŁ: Historia zwierzaka z wieszaka
AUTOR: Dorota Gellner
ILUSTRACJE: Beata Zdęba
LICZBA STRON: 24
OPRAWA: całokartonowa
FORMAT: 17 × 19 cm
WIEK: 2+
WYDAWNICTWO: Bajka
ROK WYDANIA: 2019
TYTUŁ: Głodomorek
AUTOR: Dorota Gellner
ILUSTRACJE: Piotr Rychel
LICZBA STRON: 48
OPRAWA: twarda
FORMAT: 24 × 24 cm
WIEK: 4+
WYDAWNICTWO: Bajka
ROK WYDANIA: 2019
Moja córa wczoraj recytowała mi dwa wiersze z Głodomorka: Podwieczorek i Termoforek 🙂 U nas ukochanym wierszem Pani Doroty Gellner są Portrety, moja 4 latka każe go sobie czytać (choć zna od dawna na pamięć) prawie codziennie. Polecamy również Pisklaka i Czarodziejski Most 🙂
Ciekawe czy Historia zwierzaka z wieszaka również się nam spodoba.
Te wiersze są tak wesołe i rytmiczne, że nic dziwnego, że zapadają najmłodszym (ale dorosłym również 🙂 ) w pamięć. Znamy „Czarodziejski most”, a po pozostałe polecane tytuły muszę się wybrać z córkami do biblioteki. „Historia zwierzaka z wieszaka” jest rewelacyjna! Dużo lepsza od „Głodomorka”, a skoro „Głodomorek” tak się spodobał córce, to „Zwierzaka…” pokocha od pierwszego czytania, jestem pewna!
Przy następnym zamówieniu książek na pewno znajdzie się w koszyku 🙂