Jeśli w książkach dla dzieci cenicie absurdalny humor, mnóstwo gagów i barwne postacie, a twórczość Roalda Dahla znacie od A do Z (a raczej od BFG do Wiedźm), przedstawiam Wam jego godnego następcę – Fabrizio Silei. Ten włoski pisarz urodzony w 1967 roku ma na swoim koncie wiele powieści dla dzieci i młodzieży i jest dwukrotnym laureatem prestiżowej włoskiej nagrody Andersena (Premio Andersen), a jego najnowsza powieść, Uniwersytet Wszystko Moje, została nominowana do Premio Strega Ragazze e Ragazzi (2018) oraz In Other Words (2018).
Uniwersytet Wszystko Moje to najnowsza i zarazem druga przetłumaczona na język polski (po Podróży Katii, wyd. Bernardinum, 2016) książka Fabrizio Silei. Obszerna powieść licząca ponad 300 stron może się wydawać wyzwaniem dla sześciolatka, ale zaręczam, że przedstawiona historia wciąga od pierwszej strony, a wartka akcja i wesołe gagi nie pozwalają się od niej oderwać. Jesteście gotowi przestąpić progi tego niezwykłego uniwersytetu?
Jedni decydują się na dziecko, bo czują, że czegoś im w życiu brakuje, inni chcą przy pomocy małego człowieka naprawić popsute relacje, a jeszcze innych pcha do tego niepohamowany instynkt rodzicielski. Ale żeby myśleć o potomku w kategorii „projekt dziedzic” – to dopiero oryginalna pobudka! Gregor i Katiusza Smirth są małżeństwem w średnim wieku. Mają wspólne zainteresowania, poglądy i zapatrywanie na życie: liczą się dla nich pieniądze, własny interes i wygoda. W wolnych chwilach wyliczają z pamięci wszystkie swoje nieruchomości, gwiżdżą na nieszczęścia innych i wymyślają coraz to nowe sposoby, by pomnożyć swój majątek – im mniej uczciwie, tym lepiej. Kiedy pewnego dnia ich znajomy nie dociera na cotygodniowe spotkanie w Café Restaurant Roald Dahl z powodu, ni mniej, ni więcej tylko własnej śmierci, Gregor i Katiusza po raz pierwszy w życiu uświadamiają sobie, że gdyby i im coś takiego się przydarzyło, cały ich majątek przeszedłby na własność skarbu państwa. Mimo że myśl o dziecku od zawsze napełniała ich wstrętem, w konfrontacji z możliwością utracenia rodzinnej fortuny okazuje się w gruncie rzeczy niezłym rozwiązaniem. Jednak kiedy na świecie pojawia się szczegółowo zaplanowany Feluś, rodzice czym prędzej oddają go na wychowanie mamce, a sami dalej wiodą spokojne, wygodne i przede wszystkim bezdzietne życie. Feluś wraca na łono rodziny dopiero w wieku ośmiu lat, kiedy Gregor i Katiusza uznają, że można zacząć go przygotowywać do przejęcia rodzinnych biznesów. Jednak ku ich przerażeniu Felusiowi nie tylko brakuje smykałki do interesów, ale przede wszystkim piątej klepki. Naiwny chłopak pożycza włóczędze pieniądze ze sklepu mamy, sprzedaje za grosze cenną wazę Ming, nie mówiąc już o tym, że pod nieobecność rodziców zaprasza do domu bandę złodziei. W obliczu kompletnej porażki wychowawczej (i żeby ratować swój majątek i małżeństwo) rodzice decydują się na reedukację jedynaka w szkole, w której wcześniej odebrał cenne nauki sam Gregor. Na Uniwersytecie Wszystko Moje egoizm jest najwyższą cnotą, a słowa takie jak wspólnota czy współpraca są oficjalnie zdelegalizowane. W posępnej, pełnej zawziętości i zawiści atmosferze codzienność trzydziestu uczniów sprowadza się do bezustannej konkurencji, wzajemnego donoszenia i upokarzania. Feluś zupełnie tam nie pasuje, ale Gregor i Katiusza są pewni, że dyrektor McPear wybije mu z głowy filantropię, a dobre serce ustąpi miejsca wyrachowaniu i zdrowemu egoizmowi. Jeśli jesteście ciekawi, czy Uniwersytet Wszystko Moje zdoła naprostować tego dobrego do szpiku kości chłopaka, koniecznie zajrzyjcie do książki.
Fabrizio Silei napisał przezabawną książkę o świecie na opak, w którym wyżej ceni się spryt niż uczciwość, a wszelkie przejawy dobrego serca są traktowane jako symptomy groźnej choroby. Uniwersytet Wszystko Moje to opowieść o tym, jak za pomocą drobnych gestów można rozbroić system i uczynić świat lepszym miejscem. Wystarczy jeden niepokorny elektron, który nie chce się dopasować do obowiązujących reguł, a pieczołowicie pielęgnowany dyskurs wrogości zaczyna tracić na mocy. Podszyta dahlowskim poczuciem humoru powieść Fabrizio Silei jest wciągającą opowieścią pełną gagów i absurdalnych scenek, w których silnie pobrzmiewają wątki znane z Matyldy takie jak znęcanie się nauczycieli nad uczniami czy konflikt charakterów pomiędzy rodzicami a dzieckiem. W odróżnieniu od Roalda Dahla język Fabrizio Silei jest bardziej powściągliwy w kwestii przekleństw i innych brzydkich słów, co dla wielu rodziców może się okazać dość istotną kwestią. „Łachudra” i „dureń” to jedne z najmocniejszych określeń, jakie padają w Uniwersytecie Wszystko Moje. Jestem pod dużym wrażeniem przekładu Joanny Wajs z języka włoskiego. Tłumaczka zręcznie oddała zabawny, lekki, nieco ironiczny styl autora, a spolszczone nazwiska niektórych bohaterów bardzo mnie rozbawiły: chciwy nauczyciel Forsajt, upiorna nauczycielka Belfegorzyca czy przemierzający długie korytarze woźny Truchter. Jeśli szukacie zabawnej, ale inteligentnej książki dla swoich dzieci od lat sześciu do co najmniej dziesięciu, to Uniwersytet Wszystko Moje możecie brać w ciemno. Nie, naprawdę nie musicie dziękować, jeśli wasz nieczytający potomek przegapi z powodu tej książki podwieczorek czy odcinek ulubionego serialu.
TYTUŁ: Uniwersytet Wszystko Moje
TEKST: Fabrizio Silei
TŁUMACZENIE: Joanna Wajs
ILUSTRACJE: Adriano Gon
LICZBA STRON: 320
OPRAWA: miękka
FORMAT: 14 × 20 cm
WIEK: 6+
WYDAWNICTWO: Nasza Księgarnia
ROK WYDANIA: 2018