DZIEWCZYNA Z POMARAŃCZAMI
Intrygująca historia miłosna z wątkiem egzystencjonalnym — tak najkrócej można opisać tę powieść dla młodzieży i dorosłych Josteina Gaardera. To ten rodzaj opowieści, który świetnie dałoby się przełożyć na materię filmową. Czytając, miałam przed oczami bardzo wyraźne sceny: toczące się w tramwaju pomarańcze, liścik przyciśnięty kamieniem na Patio de los Naranjos w Sevilli, nocna rozmowa pod gwiazdami ojca z malutkim synkiem i żółty anorak w szarym tłumie… To byłby dramat romantyczny z pokrętnym happy endem, jak sądzę (Okazało się, że powstał film na podstawie tej książki).
Podobnie jak w przypadku Świata Zofii, tak i tutaj Jostein Gaarder również oparł konstrukcję powieści na formie listu. Książka, którą czytamy, jest rozpisana na dwa głosy — ojca i syna — którzy prowadzą ze sobą niesymetryczny dialog. Ojciec nie żyje od kilkunastu lat, nie może już nic zmienić w swojej opowieści, za to syn, który otrzymuje tę niespodziewaną wiadomość z przeszłości, komentuje ją i uzupełnia o kluczowe dla czytelnika informacje. O czym pisze ojciec? O tajemniczej dziewczynie z pomarańczami, którą spotkał kiedyś przez przypadek w tramwaju. O tym, jak nie mógł przestać o niej myśleć, jak obsesyjnie przemierzał miasto w nadziei, że znowu się na nią natknie, jak próbował odgadnąć, po co jej była potrzebna cała torba owoców. Ze strony na stronę czytelnik jest coraz bardziej zaintrygowany, a autor bardzo umiejętnie podsyca tę ciekawość. Oprócz wątku romantycznej miłości pojawia się tu również kwestia śmierci i rozważania o sensie życia, skoro wszystko jest nam dane na bardzo krótką chwilę. „Czy wybrałbym życie na Ziemi, mając świadomość, że zostanę nagle od niego oderwany, może w samym środku najszczęśliwszych chwil? Czy też już w punkcie wyjścia podziękowałbym za uczestnictwo w tej bezsensownej zabawie w «dawanie» i «odbieranie»? Bo przychodzimy na świat tylko jeden raz. Zostajemy wpuszczeni w tę wielką baśń. A potem… Pstryk, i skończona bajka!” (s. 118).
Wciągająca, wzruszająca i skłaniająca do refleksji książka, od której trudno się oderwać. Polecam!



PRZEPOWIEDNIA DŻOKERA
Czytane jedna po drugiej książki norweskiego pisarza uwypuklają jego upodobanie do pewnych klisz: świat jest cudowną baśnią, nie ma czegoś takiego jak przypadek i widoczne są tylko szczęśliwe losy (żeby doszło do narodzin każdego z nas, wszyscy nasi przodkowie musieli dożyć do wieku reprodukcyjnego, inaczej ogniwo by się przerwało). Filozoficzne wtręty i rozważania o życiu będą interesujące, a może nawet odkrywcze dla młodego czytelnika, który po raz pierwszy zetknie się z nimi w literaturze, ale na dorosłym nie wywrą już żadnego wrażenia i mogą wręcz nużyć pozorną głębią. To trochę jak z Paulo Coelho — na pewnym etapie życia treści o „sprzyjającym wszechświecie” znajdują podatny grunt, a później przychodzi moment krytycznej refleksji.
Fabuła jest dość prosta: oto ojciec i nastoletni syn wyruszają w podróż po Europie, by sprowadzić do domu żonę i matkę, która opuściła rodzinę parę lat wcześniej, wyjaśniając w krótkim liście, że znalazła pracę za granicą. (Jak się później okazuje, została modelką w Grecji). W czasie drogi ojciec (nazywany przez narratora ojczulkiem) sporo filozofuje i zagląda do kieliszka, a jego syn, Hans Thomas, czyta tajemniczą książeczkę, którą otrzymał zapieczoną w bułce od pewnego piekarza. W ten sposób po raz kolejny Gaarder serwuje nam dwie opowieści w jednej. Chociaż początkowo nic na to nie wskazuje, obie historie zaczynają się ze sobą zaskakująco łączyć. Bułeczkowa książka jest tyleż wciągająca, co niesamowita: pojawiają się w niej karzełki, purpurowa lemoniada i czas mierzony talią kart. Nie chcę zdradzać więcej, ale dodam, że chwilami klimat tej powieści przypominał mi niektóre filmy Davida Lyncha z ich surrealistyczną grozą. Trochę mnie ta książka zmęczyła (zwłaszcza wątek żyjących kart), ale chociaż od pewnego momentu zaczęłam się domyślać, jaki jest punkt styku pomiędzy dwiema opowieściami, byłam ciekawa, czy Anita wróci do domu jakby nigdy nic po 8 latach „szukania siebie”. W skrócie — bez szału, może jestem już za stara na ten typ książek.





TAJEMNICA BOŻEGO NARODZENIA
Chociaż w książkach adwentowych (24 rozdziały do czytania w kolejne grudniowe dni aż do Wigilii) Wydawnictwo Zakamarki nie ma sobie równych (Wierzcie w Mikołaja!, Prezent dla Cebulki, Święta dzieci z dachów, Hurra, są Święta! i Kosmiczne święta), to ten format pojawił się już dużo wcześniej. Powieść Josteina Gaardera z 1992 roku pt. Tajemnica świąt Bożego Narodzenia ukazała się w Polsce pobrać pierwszy w 2006 r. nakładem Czarnej Owcy. To klasyczna „adwentówka”, czyli książka, która wprowadza w świąteczny nastrój, celowo dozując przyjemność tekstu, której motywem przewodnim i jednocześnie osią konstrukcyjną jest kalendarz adwentowy. Kalendarz jest niezwykły nie tylko z tego powodu, że powstał w jednej jedynej wersji, ale przede wszystkim ze względu na jego zawartość. Kolejne okienka skrywają zwitki papieru, na których opisano niezwykłą podróż kilkuletniej dziewczynki w czasie i przestrzeni: z XX wieku do dnia narodzin Jezusa i z Norwegii do Betlejem. Typowo dla prozy Gaardera narracja toczy się dwutorowo: w czasach współczesnych narratorowi, czyli Joachimowi, który codziennie otwiera po jednym okienku w swoim zaczarowanym kalendarzu i w przeszłości, opisując historię Elisabet podróżującej z aniołami, pastuszkami, trzema królami i owcami. Pod względem fabularnym powieść niczym nie zaskakuje, jest wręcz powtarzalna i monotonna. Jedynym elementem, który trzyma czytelnika w napięciu do ostatniej strony jest postać Elisabet. Czy to ta sama dziewczynka, o której zaginięciu pisały w 1948 roku gazety, i ta sama, której zrobił w Rzymie zdjęcie sprzedawca kwiatów? Powieść jest utrzymana w poważnym tonie, sporo tu króciutkich wzmianek o historii powszechnej (m.in. wynalezienie druku, odkrycie Kopernika czy czarna śmierć), które pojawiają się w naturalny sposób podczas opisu pielgrzymki Elisabet w czasie. Tak naprawdę jedyne fragmenty, które wywołują uśmiech na twarzy czytelnika, wiążą się z nazbyt gorliwym nawoływaniem jednego z aniołów „Nie lękajcie się!” w stosunku do osób, które są postronnymi świadkami tej niezwykłej podróży. Schematyczność fabuły tylko w niewielkim stopniu jest rekompensowana przez wątek tajemniczej postaci Elisabet i pomysł na podróż w czasie i przestrzeni. Z drugiej strony jest to książka, która w dużej mierze odwołuje się do wydarzeń biblijnych i czas adwentu nie jest w niej jedynie pretekstem do snucia wymyślonej opowieści, a stanowi jej meritum. Inaczej niż w Dziewczynie z pomarańczami czy Przepowiedni Dżokera Jostein Gaarder rezygnuje tu z wtrętów filozoficznych.





TYTUŁ: Dziewczyna z pomarańczami
AUTOR: Jostein Gaarder
TŁUMACZENIE: Iwona Zimnicka
LICZBA STRON: 144
OPRAWA: miękka
FORMAT: 13,5 × 20,5 cm
WIEK: 12+
WYDAWNICTWO: Czarna Owca
ROK WYDANIA: 2015
TYTUŁ: Przepowiednia Dżokera
AUTOR: Jostein Gaarder
TŁUMACZENIE: Iwona Zimnicka
LICZBA STRON: 296
OPRAWA: miękka
FORMAT: 14,5 × 21 cm
WIEK: 10+
WYDAWNICTWO: Czarna Owca
ROK WYDANIA: 2017
TYTUŁ: Tajemnica Bożego Narodzenia
AUTOR: Jostein Gaarder
TŁUMACZENIE: Halina Thylwe
LICZBA STRON: 240
OPRAWA: twarda
FORMAT: 15 × 21 cm
WIEK: 8+
WYDAWNICTWO: Czarna Owca
ROK WYDANIA: 2016
1iqq7c
vchzha
cqbv97
0a43n1